Międzynarodowy zespół naukowców potwierdza, że przesłanianie ust i nosa, nie tylko specjalistycznymi maseczkami, ale także zwykłymi tkaninami, przyczynia się do zmniejszenia ryzyka transmisji koronawirusa. Wyniki badań, opublikowane na łamach czasopisma "Annals of Internal Medicine" wskazują na to, że choć zwykłe maseczki nie zatrzymują samych wirusów, ograniczają rozprzestrzenianie się wydzielanego przez nas aerozolu, w którym te wirusy się przenoszą. W ten sposób ograniczają zanieczyszczenie zarówno powietrza, jak i powierzchni, szczególnie w pomieszczeniach zamkniętych.
Zasadnicze metody przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się koronawirusa pozostają niezmienne: to utrzymywanie dystansu społecznego, mycie rąk i dezynfekcja powierzchni, na których wirus może się utrzymywać nawet przez kilka dni. Międzynarodowe agencje, rządy i władze medyczne różnych krajów rozważają też potrzebę utrzymywania, bądź znoszenia zaleceń dotyczących zasłaniania twarzy jako sposobu zmniejszenia ryzyka zakażania innych. Opublikowane właśnie wyniki badań wskazują na to, że maseczki mają korzystny wpływ na przebieg pandemii.
Maseczki wykonane ze zwykłych tkanin nie zatrzymują samych wirusów. Ponieważ jednak transmisja SARS-CoV-2 przebiega głównie za pośrednictwem drobinek śliny i innych wydzielin, w tym aerozolu (<5 µm) lub kropelek (>5 µm), wydzielanych nie tylko przy kaszlu i kichaniu, ale także podczas mówienia i oddychania, zatrzymanie tych większych drobinek ma konkretne znaczenie. Zdaniem autorów pracy, w przypadku zasłaniania ust i nosa w sytuacjach codziennych, istotne jest nie tyle to, ile wirusów może przez maseczki przeniknąć, ale to, ile drobinek wydzielin z wirusami uda się jednak zatrzymać. To pomaga zmniejszyć ryzyko, że ktoś inny się zakazi, czy to bezpośrednio przez oddychanie, czy pośrednio przez dotyk.
Autorzy pracy, naukowcy z St. Joseph's Hospital w kanadyjskim Hamilton, Leiden University w Holandii, Francis Crick Institute w Londynie, The George Institute for Global Health w Australii, KfH Kidney Center w Monachium, Pontificia Universidade Catolica do Paraná w brazylijskiej Kurytybie, Baylor College of Medicine w Houston i Karolinska Institutet w Szwecji, przeprowadzili szereg eksperymentów i przeanalizowali inne dostępne dane na temat zdolności różnych tkanin do filtracji cząsteczek o różnej wielkości.
Testy pokazały, że pojedyncza warstwa tkaniny przechwytuje od 43 do 94 proc. cząstek aerozolu o rozmiarach (0.2 µm), w przypadku jednorazowych maseczek medycznych ta zdolność filtracji sięga 98-99 proc. W eksperymentach z aerozolem soli fizjologicznej (0.075 µm) pojedyncze warstwy szalików, ręczników, tkanin T-shirtów przechwytywały go ze skutecznością od 10 do 40 proc. W przypadku testów z bakteriami tkaniny przechwytywały je w pojedynczej warstwie z 83 proc. skutecznością, w przypadku dwóch warstw skuteczność rosła do 97 proc. porównywalnej z jednorazową maseczką medyczną. W testach z markerami wirusowymi skuteczność jednej warstwy ściereczki kuchennej sięgała 72 proc. tkaniny z T-shirta 51 proc. przy skuteczności jednorazowej maseczki medycznej na poziomie 90 proc.
Analiza tych wyników, połączona z przeglądem prac poświęconych temu tematowi nawet sprzed kilkudziesięciu lat pokazały, że pewne rodzaje tkanin mogą dość skutecznie ograniczać emisję potencjalnie zawierających koronawirusa aerozoli. Nie są to zawsze wartości porównywalne z parametrami maseczek medycznych, ale ich zdolności mogą realnie przyczynić się do obniżenia ryzyka rozprzestrzeniania się choroby. I to jest najważniejszy wniosek tej pracy. Autorzy przyznają, że choć nie ma wciąż bezpośrednich naukowych dowodów na to, że tkaninowe maseczki rzeczywiście chronią innych, a tym bardziej chronią nas samych, są powody, by przypuszczać, że możliwe pożytki ich stosowania przewyższają ryzyko, czy niedogodności. Podkreślają jednak, by stosowaniu maseczek nie towarzyszyło lekceważenie innych wskazań, w tym utrzymania dystansu społecznego i higieny rąk.