Zakopiańska policja odebrała dziś nietypowe zgłoszenie. Jedna z turystek zgłosiła, że została pogryziona przez kobietę sprzedającą bilety do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Do incydentu doszło z powodu psa i 6,40 zł.
Polka, która na stałe mieszka w Niemczech, przyjechała ze swoim mężem i psem na wycieczkę do Zakopanego. Dziś postanowiła wybrać się nad Morskie Oko. Przy wejściu do TPN dowiedziała się jednak, że do parku zwierząt nie wolno wprowadzać. Kobieta mimo to kupiła bilety i na własną odpowiedzialność weszła z czworonogiem na drogę do Morskiego Oka.
Po chwili jednak została zatrzymana przez leśniczego, który widząc psa, nakazał parze opuszczenie parku. Turystka zastosowała się do poleceń, ale postanowiła odzyskać pieniądze za bilety wstępu. - Pani stała się arogancka, wybuchowa i pierwszą rzeczą, którą zrobiła, była próba kradzieży pieniędzy z torby kasjerki - opowiada Tadeusz Figura, leśniczy TPN.
Właśnie w czasie szamotaniny doszło do ugryzienia. Kasjerka odzyskała pieniądze, a turystka wezwała policję. Teraz być może sprawa będzie mieć swój finał w sądzie. A wszystko to z powodu 6,40 zł, bo tyle kosztują dwa bilety do parku. Posłuchaj relacji Macieja Pałahickiego: