Ludojad, potwór, drapieżca - taki obraz rekina znamy np. ze "Szczęk". Ma on jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę to my zagrażamy tym rybom, tępiąc je na masową skalę.
Żarłacz biały, zwany "ludojadem", czyli właśnie ten ze "Szczęk", jest gatunkiem chronionym. Gdyby nie to, być może już dawno skończyłby na naszych talerzach. Niestety, wiele innych spośród 360 gatunków rekinów nie zostało objętych ochroną, dlatego niektóre z nich są masowo odławiane i grozi im wyginięcie. Najczęściej poluje się na nie dla płetw, które są cenionym przysmakiem w kuchni chińskiej i nie tylko.
Po złowieniu rekina odcina mu się wszystkie płetwy i tak okaleczonego, jeszcze żywego, wrzuca się z powrotem do morza. Zwierzę nie może pływać, a więc i oddychać, tonie i wykrwawia się. To okrucieństwo, a przy tym ogromne marnotrawstwo mięsa. Komisja Europejska zapowiedziała zaostrzenie regulacji odnośnie tego procederu.
Często też nawet nie wiemy, co tak naprawdę jemy. Koleń, jeden z gatunków rekina, w niektórych krajach, np. w Wielkiej Brytanii czy Australii, sprzedawany jest jako "łosoś skalny" - składnik sałatek i innych potraw rybnych. Z kolei, spokrewniona z rekinami manta, czyli płaszczka olbrzymia, jest odławiana i przerabiana na proszek wykorzystywany w chińskiej medycynie, który osiąga w Azji wysokie ceny.
Rekiny są bardzo ważne dla oceanicznych ekosystemów, gdyż regulują liczebność żyjących tam zwierząt. Gdyby ich zabrakło, konsekwencje dla całej planety byłyby fatalne.
Discovery News