"Odpowiedni olejek do opalania ma szansę pomóc w ocaleniu ważnych gatunków roślin i zwierząt" - przekonuje w rozmowie z RMF FM Kamil Wyszkowski, dyrektor inicjatywy sekretarza generalnego ONZ Global Compact. W najnowszym raporcie ONZ ostrzega, że nawet milion gatunków na Ziemi jest zagrożonych wyginięciem. Wiele z nich funkcjonuje w oceanach i morzach, w tym także w Bałtyku. Autorzy raportu zalecają, żeby przed wakacyjną kąpielą w plenerze zwrócić uwagę, czy nasz olejek do opalania ma odpowiedni atest.
Jeżeli jest atest europejski gwarantowany przez Komisję Europejską, to możemy spać spokojnie. Ten olejek oczywiście jest szkodliwy dla wody, ale jest relatywnie mniej szkodliwy niż inne, nieatestowane olejki, które ten ekosystem zaburzają. Czasami nam się wydaje, że jeżeli nałożymy na siebie taki olejek i wejdziemy do wody, to nic się nie stanie, bo przecież na przykład Bałtyk jest duży. Niestety tak nie jest. Jeżeli spojrzymy na liczbę osób, które tak robią, to zwyczajnie w ten sposób zaburzamy ten ekosystemy. Dokładnie tak samo jest w innych niż Bałtyk akwenach, jak pojedziemy na Bali albo do Egiptu. To wciąż problem tego olejku - podkreśla Kamil Wyszkowski.
Nawet milion gatunków na Ziemi może wkrótce wyginąć, jeśli my ludzie nie zmienimy mechanizmów działania naszej gospodarki i naszych społeczeństw - ostrzegają naukowcy. Eksperci działającej pod patronatem ONZ Międzyrządowej Platformy do spraw Bioróżnorodności i Wykorzystania Ekosystemów (IPBES) opublikowali raport na temat wpływu procesów rozwoju ekonomicznego na naturę, przyjęty w ubiegłym tygodniu podczas konferencji w Paryżu. Przekonują, że przywrócenie równowagi ekologicznej to warunek konieczny nie tylko zachowania bogactwa natury, ale też zapewnienia rosnącej liczbie ludności żywności, wody i środków do życia.
W ocaleniu ważnych gatunków zwierząt szansę pomóc ma też ograniczenie jedzenia mięsa. Obciążenie środowiskowe masową hodowlą zwierząt pod ubój, czyli pod produkcję mięsa drobiowego, wieprzowego, jest tak duże, że gdybyśmy globalnie wszyscy przeszli na wegetarianizm, to rozwiązalibyśmy problem zmian klimatycznych na świecie - podkreśla Kamil Wyszkowski. Możemy ograniczyć jedzenie mięsa. Według WHO, jeżeli ktoś je mięso 2-3 razy dziennie to jest bardzo źle, jedzenie mięsa codziennie też nie jest dobre. Sięganie po mięso 2-3 razy w tygodniu jest OK, na to wskazują zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia - zaznacza ekspert.
"Zrezygnujmy z plastiku, jeśli nie musimy go używać" - apelują autorzy najnowszy raportu ONZ na temat zmian w środowisku. Jeżeli ktoś nie wierzy w zmiany klimatyczne, musi przyznać, że plastik to nie jest naturalny wytwór przyrody. Plastik wytworzony przez człowieka na masową skalę jest produkowany od około 1950 roku. Od tamtej pory do dziś wyprodukowaliśmy prawie 8 miliardów ton plastiku, czyli ponad tonę na człowieka. Z tego nic nie rozłożyło się, bo rozkłada się od 300 do 500 lat - podkreśla.
Specjaliści proponują zastąpienie plastikowych talerzyków talerzykami bambusowymi. Dokument jest pierwszym tak szerokim opracowaniem zagadnień związanych z zmianami bioróżnorodności w ciągu ostatnich 50 lat. Przygotowało go 145 ekspertów z 50 krajów we współpracy z 310 współautorami, na podstawie około 15 tysięcy artykułów naukowych i rządowych raportów. Raport przedstawia ocenę obecnego stanu środowiska naturalnego i prognozy na przyszłość zależne od rozwoju sytuacji. Przekonuje, że niekorzystne zmiany, których doświadczamy, nie mają precedensu w dziejach ludzkości, a wymieranie gatunków przyspiesza.
Przytoczone w naszym raporcie przytłaczające dowody z różnych dziedzin wiedzy malują złowieszczy obraz - mówi szef IPBES, Sir Robert Watson. Stan ekosystemów, od których zależą nasze warunki życia i warunki życia wszystkich innych gatunków, pogarsza się szybciej niż kiedykolwiek. Podkopujemy fundamenty naszych gospodarek, nasze środki do życia, bezpieczeństwo żywnościowe, zdrowie i jakość życia. Raport pokazuje, że wciąż jeszcze nie jest za późno, by działać, ale potrzebna jest natychmiastowa akcja na lokalnym i globalnym szczeblu - przekonuje Watson. Wciąż możemy ochronić, odtworzyć naturę, możemy z niej w zrównoważony sposób korzystać, wymaga to jednak wprowadzenia fundamentalnych zmian. Chodzi o gruntowne przeorganizowanie czynników technologicznych, ekonomicznych i społecznych, przemyślenie na nowo naszych celów i wartości - zwraca uwagę. Przyznaje też, że IPBES zdaje sobie sprawę z możliwego oporu środowisk zainteresowanych w utrzymaniu status quo, ale opór ten powinien być przełamywany dla ogólnego dobra.
Bioróżnorodność i dobra natury są wspólnym dziedzictwem ludzkości i najważniejszym mechanizmem zapewniającym nam bezpieczeństwo. Ale ta siatka bezpieczeństwa jest naciągnięta już niemal do granic wytrzymałości - dodaje współkierująca procesem tworzenia raportu prof. Sandra Díaz. Różnorodność w obrębie gatunków, między gatunkami i ekosystemami, podobnie jak wiele zasobów natury, z których korzystamy, szybko zanika, choć na zapewnienie zrównoważonego rozwoju dla ludzi i naszej planety wciąż jeszcze nie jest za późno.
Autorzy raportu podkreślają, że w sumie zagrożonych wyginięciem jest około miliona gatunków roślin i zwierząt, w przypadku wielu z nich nawet w ciągu dziesięcioleci. Od 1900 roku, liczebność przedstawicieli rodzimych gatunków w większości lądowych środowisk spadła nawet o 20 proc. Za zagrożone wyginięciem można uznać obecnie aż 40 proc. gatunków płazów, 33 proc. gatunków tworzących rafy korali, ponad 33 proc morskich ssaków. W przypadku owadów sytuacja jest mniej czytelna, ocenia się, że zagrożonych jest około 10 proc. ich gatunków. Raport stwierdza, że od XVI wieku wymarło 680 gatunków kręgowców, w tym 9 proc. udomowionych gatunków ssaków.
Ekosystemy, gatunki, lokalne odmiany i rasy udomowionych roślin i zwierząt kurczą się, słabną i zanikają. Kluczowa dla nas, powiązana sieć życia na Ziemi zmniejsza się i staje coraz bardziej postrzępiona - dodaje kolejny ze współautorów, prof. Josef Settele. Te straty są bezpośrednim wynikiem ludzkiej aktywności i stanowią bezpośrednie zagrożenie dla dobrych warunków życia ludzi we wszystkich rejonach świata.
Zdaniem autorów kluczowe znaczenie dla rosnącego zagrożenia dla bioróżnorodności ma pięć czynników. Dokładna analiza dostępnych danych wskazuje, że najważniejszym z nich są zmiany sposobu użytkowania lądów i mórz, kolejnym bezpośrednie wykorzystywanie konkretnych gatunków. Następne w kolejności są zmiany klimatyczne, zanieczyszczenia powietrza, wody i lądu, wreszcie wprowadzanie gatunków inwazyjnych. Zdaniem ekspertów, ta klasyfikacja może się wkrótce zmienić. Jeśli nie uda się opanować ocieplenia klimatu, w ciągu najbliższych dziesięcioleci stanie się ono czynnikiem najważniejszym, prowadzącym zarówno do zmian ekosystemów, jak i zmian genetycznych konkretnych gatunków.
W raporcie napisano miedzy innymi, że trzy czwarte lądów i dwie trzecie środowiska morskiego uległo istotnym zmianom pod wpływem działalności człowieka. Obszar miast od 1992 roku się podwoił. Ponad jedną trzecią obszaru lądów i nawet 75 proc. zasobów słodkiej wody przeznacza się teraz dla uprawy roślin i hodowli zwierząt. Rolnicza produkcja roślinna wzrosła od 1970 roku o 300 proc., wycinka drzew o 45 proc. Na Ziemi pozyskuje się obecnie rocznie około 60 miliardów ton odnawialnych i nieodnawialnych zasobów, dwukrotnie więcej niż w roku 1980. Rybołówstwo wykorzystuje w nieodnawialny sposób aż jedną trzecią łowisk, na granicy odnawialności 60 proc.
Zanieczyszczenie plastikiem zwiększyło się od 1980 roku aż 10-krotnie, do wód powierzchniowych trafia rocznie nawet 300-400 milionów ton ścieków zawierających metale ciężkie, rozpuszczalniki, toksyczne osady i inne odpady przemysłowe. Praktycznie wszystkie opisane scenariusze przewidują utrzymywanie się negatywnych trendów jeszcze w połowie obecnego stulecia. Zdaniem autorów istotna poprawa sytuacji mogłaby nastąpić tylko w przypadku wprowadzenia gruntownych zmian na rzecz zrównoważonego rozwoju. Takie zmiany wymagałyby jednak poważnej korekty zasad działania światowej gospodarki. Raport ma zachęcić przywódców państw, przedstawicieli biznesu i... zwykłych konsumentów do debaty na ten temat.