Mieszkańcy wielu regionów Polski z niepokojem patrzą przez okno. Boją się gwałtownej odwilży, a co za nią idzie - powodzi. Synoptycy i hydrolodzy uspokajają: w ciągu najbliższych dni śnieg będzie topniał powoli, temperatura będzie oscylować wokół zera, a to nie grozi powodzią.

W tej chwili stany alarmowe są przekroczone na Odrze w Bielinku w zachodniopomorskiem i na Warcie w łódzkiem. Stany ostrzegawcze są w pięciu miejscach. Wojewoda mazowiecki ogłosił stan pogotowia przeciwpowodziowego w czterech powiatach nad Pilicą, Przysuskim, Białobrzeskim, Grójeckim i Kozienickim. Wielkiej wody najbardziej obawiają się mieszkańcy rejonów, które już wielokrotnie nawiedzała powódź. Opolski sztab antykryzysowy uważa, że nie ma powodów do paniki. Wojewoda ostrzega jednak przed lokalnymi podtopieniami. Ale te zdarzają się na Opolszczyźnie praktycznie co roku. Nasza reporterka, Barbara Zielińska rozmawiała z mieszkańcami jednego z osiedli we Wrocławiu, które po powodzi w 1997 roku nazwano Wenecją. Woda przez ponad dwa miesiące zalewała tam domy. Mieszkańcy Strachocina co roku boją się, że sytuacja może się powtórzyć:

Jak na razie woda w Odrze na Opolszczyźnie płynie poniżej stanów ostrzegawczych. Niski jest również poziom na górskich dopływach rzeki. Duże rezerwy mają zbiorniki retencyjne. Wojewoda opolski uważa, że sytuacja jest pod kontrolą. Ostrzega jednak przed lokalnymi podtopieniami. Te nie są niczym nowym dla mieszkańców regionu. Niemal co roku woda z topniejącego śniegu wdziera się na pola, łąki czy do gospodarstw.

Poziom Wisły w rejonie Sandomierza podnosi się bardzo powoli. Jeśli dziś temperatura górach będzie taka, jak w Sandomierzu czyli powyżej zera, Wisła może osiągnąć nawet metr do stanu ostrzegawczego. Zdecydowanie mniej niż się spodziewano jest niebezpiecznej kry i to zarówno na samej Wiśle, jak i na Wisłoce czy Sanie. Hydrologów oraz zwykłych mieszkańców miasta najbardziej niepokoi stan wałów w rejonie Sandomierza oraz sąsiednich gmin. Wałów od powodzi w lipcu ubiegłego roku prawie w ogóle nie naprawiano, bo pieniędzy wystarczyło tylko na najpilniejsze naprawy. Załatano więc wszystkie wyrwy w wałach np. w Zalesiu Gorzyckim. Wciąż w świętokrzyskiem aż 90 kilometrów zabezpieczeń wymaga natychmiastowego remontu. Ponieważ zabrakło czasu i pieniędzy na naprawianie ich przed zimą, w wałach zostawiono worki z piaskiem, ułożone podczas powodzi.

U ujścia Wisły, gdzie w przypadku piętrzenia się lodu, sytuacja może być najgroźniejsza, gotowych do akcji jest 6 lodołamaczy. Na śluzie w Przegalinie w tej chwili lodołamacze nie są potrzebne. Kra, która jeszcze kilka dni temu gęsto pokrywała rzekę, spłynęła do morza. Sprzyjający jest także wiatr, który nie wpycha wody z Zatoki Gdańskiej do koryta rzeki i okolicznych kanałów. Poziom Wisły przy ujściu jest niższy od stanu ostrzegawczego.

Na Podkarpaciu najbardziej obawiają się śniegu który zalega w górach. W trzech zbiornikach retencyjnych: Solnie, Klimkówce i Lesku utrzymywane na wszelki wypadek są spore rezerwy. Do walki z lodowymi zatorami na rzekach przygotowano już wojsko - mówi Romuald Lipczyński z centrum zarządzania kryzysowego: "We wszystkich rodzajach wojsk są przeszkoleni saperzy, którzy mogą zwalczać ewentualne zatory. Trotylu również nie zabraknie, a to jest najlepszą formą szkolenia saperów". Na Podkarpaciu w większości naprawione zostały też wały przeciwpowodziowe, zniszczone podczas ubiegłorocznego kataklizmu.

Synoptycy uspokajają, że w ciągu najbliższego tygodnia nie będzie gwałtownego ocieplenia, co oznacza, że śnieg będzie topniał powoli: "Przez najbliższy tydzień będzie łagodna odwilż. Nie spodziewam się zagrożenia z punktu widzenia meteorologii, jeśli chodzi o zagrożenie powodziowe". Wojciechowi Raczyńskiemu z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wtóruje hydrolog, Marianna Sasim. Jej zdaniem niebezpieczne mogą się okazać zatory lodowe. W tej chwili sześć lodołamaczy pracuje na Odrze w zachodniopomorskiem. Kruszą lód w rejonie Szczecina, Gryfina i Widuchowej.

foto Archiwum RMF

08:15