6 stycznia Kościół katolicki obchodzi święto Trzech Króli: Kacpra, Melchiora i Baltazara. Kończy ono trwające od wigilii obchody święta Bożego Narodzenia. Według Ewangelii św. Mateusza, za panowania króla Heroda w Judei, do Betlejem - miejsca narodzin Jezusa - przybyli ze Wschodu mędrcy (trzej królowie), gdyż prorocy przepowiedzieli, że urodził się król żydowski. Odnaleźli Jezusa w stajence, oddali mu pokłon i złożyli dary. Kacper ofiarował kadzidło - symbol boskości, Melchior - złoto, symbol władzy królewskiej, a Baltazar - mirrę, zapowiedź męczeńskiej śmierci. Do Betlejem miała ich doprowadzić gwiazda. Czy istniała? "17 czerwca drugiego roku przed naszą erą doszło do zlania się dwóch planet w jeden punkt" - mówi Jerzy Rafalski z toruńskiego obserwatorium, w rozmowie z naszym dziennikarzem Pawłem Balinowskim.
Paweł Balinowski: Gwiazda betlejemska to taka biblijna legenda. Ale czy do końca? Może jednak istniała naprawdę?
Jerzy Rafalski, toruński astronom: Setki lat rzeczywiście traktowaliśmy gwiazdę betlejemską jako legendę. No ale proszę popatrzeć, w Ewangelii św. Mateusza czytamy o Herodzie, czytamy o mędrcach ze wschodu i czytamy także o gwieździe, która przywiodła mędrców. Herod był, przecież to jest postać historyczna - w takim razie astronomowie postanowili poszukać gwiazdy betlejemskiej, ale też mędrców... Mędrcy ze wschodu - popatrzmy, co się działo na wschód od Jerozolimy. Jakieś 1000 kilometrów dalej mieliśmy wówczas Mezopotamię, Babilonię, a tam astronomia stała na bardzo wysokim poziomie. Rzeczywiście było bardzo wielu obserwatorów, którzy patrzyli w niebo i poszukiwali znaków. To właśnie oni, Babilończycy, próbowali odczytywać wpływ gwiazd i układu planet na losy człowieka. Jeśli mędrcy ze wschodu przybyli z Mezopotamii, być może tam jest właśnie znak, który widzieli dwa tysiące lat temu, ten który przywiódł ich do Jerozolimy, do Betlejem.
Czyli właśnie gwiazda betlejemska...
Dokładnie. I nagle olśnienie! W drugim roku przed naszą erą doszło do niebywałego zjawiska - dwie najjaśniejsze planety, Jowisz i Wenus zlały się w jeden punkt. To zjawisko miało miejsce 17 czerwca wieczorem, a więc trochę nie pasuje nam do grudnia, ale przecież tak naprawdę my nie znamy żadnej daty narodzin Chrystusa. 17 czerwca drugiego roku przed naszą erą doszło do zlania się dwóch planet w jeden punkt. Zjawisko fenomenalne, niebywałe. Do zlania się doszło w gwiazdozbiorze lwa. Lew to symbol narodu żydowskiego - czy więc to nie był znak, który powiedział: oto w narodzie żydowskim coś wielkiego i niezwykłego się wydarzyło.
Jednak gwiazda betlejemska, na przykład na obrazach, zwykle pojawia się jako coś przypominającego kometę sunącą po niebie.
Faktycznie, wyobrażamy sobie gwiazdę betlejemską jako obiekt z warkoczem - wystarczy spojrzeć na nasze choinki czy dekoracje, które stroją nasze ulice. No właśnie, kometa? Nie, nie, wiadomo, że komety od wieków straszyły ludzi. Komety zwiastowały wszelkie nieszczęścia - a to susze, a to powodzie, albo też choroby. Poza tym jasne komety pojawiają się na niebie raz na kilka, może kilkanaście lat. W takim razie mędrcy musieliby co kilkanaście lat chodzić i witać nowonarodzonego króla, prawda? Chyba nie, komety należy odrzucić. Poszukujmy znaków wśród innych niezwykłych, rzadkich zjawisk. Może supernowa? To przecież też gwiazda, która potrafi rozbłysnąć i świecić jasnym blaskiem. Ale właśnie, świecić przez wiele tygodni. Jeśli więc mędrcy widzieliby supernową, w takim razie i inni obserwatorzy widzieliby nową niezwykłą gwiazdę, która oświetla nam horyzont. A u św. Mateusza czytamy dalej - "Oto mędrcy ze wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowonarodzony król? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę!", prawda? A Herod nic o tym nie wiedział. W takim razie, albo to zjawisko było bardzo krótkie, albo bardzo słabe. Tak więc mędrcy coś widzieli, a poddani Heroda nie. Wszystko wskazuje na to, jeżeli mielibyśmy szukać - to zlanie się dwój najjaśniejszych planet w jeden punkt. To był fenomen, który trwał jeden wieczór, a więc łatwo było go przeoczyć.
Czy coś takiego się jeszcze kiedyś zdarzyło? Albo może zdarzy się w najbliższym czasie, za naszego życia?
Raz na kilkaset lat takie zjawiska zdarzają się. Czasami rano, czasami po prostu jest pochmurno i nie widać, czasami jest niekorzystny układ planet... Kiedy w Polsce będziemy świadkami takiego wydarzenia? Oj, za dobre kilkadziesiąt lat, o ile nie później. Czy za naszego życia - trudno powiedzieć. Ci którzy mają dobre zdrowie być może doczekają.