Miał być spektakularny sukces. Jednak polska technologia, zamiast trafić do fabryk, utknęła w laboratoriach - czytamy w "Rzeczypospolitej".
Komercjalizacją polskiego grafenu - supermateriału, który może zrewolucjonizować światowy przemysł - miała zająć się specjalnie powołana tego spółka Nano Carbon. Miała potężne atuty: unikalną technologię produkcji od polskich naukowców z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME), najwyższej klasy urządzenia, a do tego bogatych właścicieli, kontrolowanych przez państwo - Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ) i KGHM TFI.
Jednak w ostatnich latach entuzjazm polityków dla tej technologii przygasł, a w kasie Nano Carbon zabrakło pieniędzy na rozpoczęcie produkcji na większą skalę.
Jak podkreśla w rozmowie z "Rz" dr hab. Włodzimierz Strupiński, nazywany "ojcem polskiego grafenu", na świecie trwa "grafenowe szaleństwo", a kraje lokują w nim olbrzymie pieniądze. Na pytanie, co się stało z polskim grafenem, odpowiada, że "pytanie powinno raczej brzmieć: co się stało z instytucjami, które miały ten grafen produkować na dużą skalę i skomercjalizować". Zaznacza, że "Nano Carbon - spółka powołana specjalnie do tego, by produkować i sprzedawać polski grafen - wygląda, jakby się 'zwijała'.
Wystawiła na sprzedaż swoje największe skarby, czyli specjalistyczne urządzenia. Instytut Technologii Elektronicznych (ITME), gdy w nim jeszcze pracowałem, tworzył na tych urządzeniach wyjątkowe materiały. W niektórych przypadkach były to jedyne wyroby na świecie. I pewnie można byłoby je dalej rozwijać, ale przyszły zmiany - najpierw na stanowisku dyrektora instytutu, potem zmiany polityczne, a wraz z nimi różne zawirowania - mówi prof. Strupiński w "Rz".