Ekipy ratownicze powoli opanowują sytuację u wybrzeży Danii, dokąd dotarła plama mazutu, pochodząca z tankowca który trzy dni temu zderzył się z innym statkiem na Morzu Bałtyckim. Najbardziej skażone są dwie wysepki Bogoe i Faroe, ucierpiały także dzikie ptaki, żyjące w tym rejonie.
Specjaliści twierdzą, że usuwanie skażenia potrwa jeszcze około tygodnia. Sytuacja jest opanowana, ale skażenie Bałtyku olejem opałowym, który wyciekł trzy dni temu z rozbitego tankowca, jest większe niż przypuszczano - twierdzą duńskie władze. Po oględzinach uszkodzonego statku okazało się, że jego zbiorniki są prawie puste. Oznacza to, że do morza wylało się nie dwa, ale prawie trzy tysiące ton mazutu. Według organizacji ekologicznej World Wide Fund for Nature, w wyniku skażenia zagrożone jest życie około 10 tysięcy ptaków morskich, półtora tysiąca z nich już zginęło. Usuwanie tłustej plamy jest bardzo trudne - maź jest tak gęsta, że zatykają się pompy. W takich przypadkach w ruch idą czerpaki. Zbieranie oleju może trwać nawet tydzień. W akcji usuwania skutków kolizji bierze udział 6 statków w tym dwa z Niemiec i jeden należący do Greenpeace. Pogoda na południowym Bałtyku była wczoraj dobra, nie wiał już tak silny wiatr, więc nie powinno było być dużych problemów z usuwaniem plamy ropy. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Tomasza Lejmana:
Ze względu na specyfikę Bałtyku - jest to morze płytkie, a wymiana wody dokonuje się bardzo powoli - po kilku miesiącach można będzie z całą pewnością stwierdzić, jakie skutki dla środowiska miała ta katastrofa.
00:00