W wieku 89 lat zmarł Witold Sobociński - jeden z najwybitniejszych polskich operatorów filmowych. Komunikat informujący o jego śmierci wydała Szkoła Filmowa w Łodzi.
Witold Sobociński urodził się 15 października 1929 roku w Ozorkowie. Ukończył studia na wydziale operatorskim PWSFTviT w Łodzi.
Jak przypomina łódzka filmówka, Witold Sobociński współpracował m.in. z Jerzym Skolimowskim ("Ręce do góry"), Andrzejem Wajdą ("Wszystko na sprzedaż", "Wesele", "Ziemia obiecana" - wspólnie z Edwardem Kłosińskim i Wacławem Dybowskim), Wojciechem Jerzym Hasem "Sanatorium pod klepsydrą", Romanem Polańskim ("Piraci", "Frantic"), Piotrem Szulkinem ("O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji"), Krzysztofem Zanusssi ("Życie rodzinne") i Andrzejem Żuławskim ("Trzecia część nocy"). "Od lat 80-tych nasz Nauczyciel - cieszący się olbrzymim szacunkiem studentów wykładowca Wydziału Operatorskiego. Wychował kilka pokoleń autorów zdjęć filmowych. Był jednym z najważniejszych wykładowców Szkoły w całej jej historii" - podkreślono w komunikacie.
Z najlepszymi polskimi reżyserami zrobiłem filmy znaczące - mówił o sobie skromnie Witold Sobociński. 10 listopada odebrał z rąk Romana Polańskiego na festiwalu Camerimage w Bydgoszczy nagrodę za całokształt twórczości. Cała sala zgotowała mu bardzo długą owację na stojąco.
Witold Sobociński był też laureatem wielu innych nagród - m.in. "Orła" za osiągnięcia życia, "Platynowych Lwów" w Gdyni, Nagrody Specjalnej Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych oraz Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich za wybitne osiągnięcia artystyczne.
Witold Sobociński był ojcem operatora Piotra Sobocińskiego, a także dziadkiem aktorki Marii Sobocińskiej i operatorów Piotra i Michała Sobocińskich.
Dla mnie to jest ogromny rozdział historii kinematografii, ale też niezwykła biografia, bo to jest jeden z niewielu ludzi, któremu udały się dwie kariery, tzn. stał się wielkim jazzmanem i jako muzyk jazzowy był znakomitością. Dopiero wtedy właściwie zaczęła się jego druga kariera, operatorska, która uczyniła z niego jednego z największych operatorów Europy na pewno - powiedział wspominając Witolda Sobocińskiego reżyser Krzysztof Zanussi. Niesłychana inwencja, z jaką podchodził do zdjęć, pasja i wyczucie stylu - wszystko to się składało na jego niebywały talent - podkreślił w rozmowie z PAP.
Jak dodał Zanussi, Sobociński "był - jak wielcy artyści - człowiekiem niełatwym". Często miał konflikty z producentami, z aktorami, ale moim zdaniem te wszystkie konflikty były warte rezultatów, które osiągał. Przede wszystkim był naprawdę wielkim pasjonatem tego, co robił, artystą bezwarunkowym we wszystkim. Niesłychanie kochał tę pracę, był jej całkowicie oddany, widział piękno w tym, co fotografuje. Pięknie fotografował kobiety. To była jego namiętność, robił to wspaniale. Stąd nawet aktorki, które miały mu za złe jego złośliwość i język, ulegały potem, widząc materiały, na których wyglądały zawsze piękniej aniżeli w rzeczywistości - wspomniał Zanussi. Według niego, Sobociński wyróżniał się również "ogromnym zaangażowaniem". Był prawdziwym filmowcem, tzn. zajmował się filmem, a nie samymi zdjęciami i wchodził we wszystko, co w danym filmie było ważne. Był bardzo blisko aktorów. Sam miał ogromne talenty aktorskie, więc czasem nawet był niebezpieczny dla aktorów, potrafił ich przedrzeźniać albo pokazać, jak powinni zagrać, by było to lepsze. Był artystą oddanym w pełni swojemu zawodowi - powiedział Zanussi.
(mn)