Piotr Machalica - wybitny aktor teatralny i filmowy - spoczął w sobotę w rodzinnym grobie na cmentarzu im. św. Rocha w Częstochowie. Artysta zmarł 14 grudnia. Miał 65 lat.
W sobotę mszę w intencji Piotra Machalicy odprawiono w kościele w podczęstochowskiej Blachowni. Następnie urnę z prochami aktora złożono w rodzinnym grobie na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie.
Piotra Machalicę żegnała rodzina, lokalne władze i przyjaciele artyści. Na cmentarzu zagrali i zaśpiewali mu na pożegnanie polską wersję słynnej piosenki Franka Sinatry "I Did it My Way" - "Idź swoją drogą" oraz "Tears in Heaven" Erika Claptona.
Piotr Machalica był dyrektorem artystycznym Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie w latach 2006-2018. Wielokrotnie występował też przed częstochowską publicznością, m.in. w "Do dna" na podstawie jednoaktówek Ludmiły Pietraszewskiej w reż. André Hübner-Ochodlo, "Hamlecie" tego samego reżysera, w spektaklach "Kredyt" czy "Miłość i polityka", w których grał główne role.
W 2018 r. Machalica mówił redakcji miejskiego miesięcznika CGK: "Częstochowa stała mi się bliska podczas tych 12 lat, poznałem tu wielu ludzi, wielu artystów, muzyków, którzy z czasem stali się moimi przyjaciółmi".
W piątek Piotra Machalicę pożegnano w Warszawie podczas mszy odprawionej w Kościele Środowisk Twórczych na Placu Teatralnym. Piotr przeminął tu w rzeczywistości doczesnej i zabrał ze sobą do wieczności część serc swoich najbliższych, swoich znajomych i przyjaciół. Czuję, że Piotr żyje w was najbliższych, że żyje w was, a my zostajemy jeszcze tutaj na jakiś czas, jeszcze trochę "pogramy w zielone" - mówił w kazaniu ks. Andrzej Luter.
Po mszy o zmarłym Piotrze Machalicy mówił malarz, poeta, pisarz, jeden z jego najbliższych przyjaciół, Jan Wołek. Nie chcę mówić o jego sztuce, jestem na to za mały. O gigantach się nie mówi, recenzować można tych, co wchodzą w arkana zawodu, ale nie o Piotrusiu. To byłoby nietaktem, bo Piotruś był gigantem - podkreślał.
Jestem tylko rok starszy od niego, jesteśmy z tego samego pokolenia. Przyszło nam zaczynać i żyć wówczas w kraju gdzieś na rubieżach nadziei. W sytuacji, kiedy się nie stworzyło w sobie świata takiego, o jakim marzymy, to nie znaleźliśmy tego świata, bo za oknem był inny, więc Piotruś i wielu z nas budowało sobie ten świat tak, jak umieliśmy - wspominał Wołek. Podkreślił, że Machalica był "człowiekiem intensywnym, bardzo gęstym".
Piotr Machalica to wybitny aktor znany m.in. z ról w filmach: "Dekalog IX" Krzysztofa Kieślowskiego, "Dzień świra" Marka Koterskiego i "Sztuka kochania" Jacka Bromskiego. Był związany m.in. z Teatrem Powszechnym w Warszawie, Teatrem Polonia i Och-Teatrem i Teatrem im. Adama Mickiewicza w Częstochowie.
Piotr Machalica zasłynął też jako wykonawca piosenki aktorskiej. Śpiewał głównie piosenki Okudżawy, Brassensa, Wojciecha Młynarskiego i Jana Wołka. Wydał płyty: "Portret muzyczny: Brassens i Okudżawa", "Moje chmury płyną nisko", "Piaskownica" i "Mój ulubiony Młynarski".
Piotr Machalica zmarł w poniedziałek nad ranem. Miał 65 lat.
Jaki obraz Piotra Machalicy zachowali w pamięci jego przyjaciele i artyści, z którymi współpracował? Odszedł ktoś mi bardzo bliski, chociaż nie przebywaliśmy tak często ze sobą razem, ale ilekroć spotkaliśmy się w pracy czy towarzysko, zawsze odczuwałem wielką sympatię, jakąś więź między nami - mówił PAP reżyser Janusz Majewski.
Był wybitnym aktorem, niezwykłym interpretatorem piosenek; stworzył swój własny styl. Ja to nazywam w ten sposób, że Machalica nie dotykał piosenki - ona sama rosła, sama się opowiadała - powiedział PAP autor piosenek, poeta i scenarzysta Jacek Cygan. To był niezwykły kunszt interpretatorski - ocenił. Mogę się uznać za jego publiczność. Okiem widza ocenić mogę, że był to człowiek wybitnie utalentowany, który potrafił śpiewać w sposób niemalże kongenialny - podkreślił.
"Tak trudno się z Tobą rozstać. Nikt z Twoich przyjaciół dziś nie spał. Dziękuję za wszystko. Za kawał życia i dobroć. Na szczęście Twój głos będzie z nami, dopóki my będziemy. Przytulam do serca najbliższych" - napisała po śmierci Machalicy Magda Umer - piosenkarka i reżyserka.
Trudno mówić o człowieku, z którym właściwie 45 lat zawodowego życia się nie rozstawałam. Był opoką naszej Fundacji, zawsze wiedzieliśmy, że jak będzie tylko mógł, to przyjedzie i zagra, zrobi nową rolę i to będzie na pewno rola wspaniała. Tak zagrał cudowną rolę "Tereski" w "Casa Valentina", przebrany w perukę, w korale. To była taka rozkoszna rola, taka tkliwa, czuła. A jesteśmy niedawno po premierze "LILY", którą zagraliśmy razem w grupie aktorów, ale Piotrek grał tam rolę główną - wspominała Krystyna Janda, aktorka i dyrektor Teatru Polonia i Och-Teatru.