"Prawdziwe światło można znaleźć tylko w wyjątkowo mrocznych miejscach" - tak o idei Life Festival Oświęcim mówi Peter Gabriel, gwiazda imprezy. "Uważam, że próba stworzenia czegoś pozytywnego z czegoś, co tak strasznie się kojarzy, to świetny pomysł" - podkreśla w rozmowie z Darkiem Maciborkiem.
Darek Maciborek: Bardzo się cieszymy, że przyjął pan zaproszenie na Life Festival Oświęcim. Co pan czuł, kiedy po raz pierwszy usłyszał o idei festiwalu Life Festival Oświęcim?
Peter Gabriel: Myślę, że to interesujący pomysł. W wielu mitologiach prawdziwe światło można znaleźć tylko w wyjątkowo mrocznych miejscach. Uważam, że próba stworzenia czegoś pozytywnego z czegoś, co tak strasznie się kojarzy, to świetny pomysł.
Skąd wziął pan pomysł na to, aby grać stare utwory z towarzyszeniem orkiestry i w symfonicznych aranżacjach?
Na początku był pomysł na płytę "Scratch My Back". Wymyśliłem małą zabawę. Uwielbiam pisać piosenki, kiedy jeszcze chodziłem do szkoły, moją największą pasją była gra na perkusji, a zaraz potem właśnie pisanie piosenek. Ciągle to kocham. Więc pomysł był taki: ty piszesz piosenkę, ja piszę piosenkę, ty nagrywasz moją, a ja twoją. Nie wszyscy w to weszli, ale i tak była to świetna wymiana. I wtedy zacząłem się zastanawiać, jak do tego podejść. Na początku pomyślałem o instrumentach domowej roboty, potem przyszło mi do głowy, że można byłoby spróbować z orkiestrą. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. To nie jest nic niezwykłego, ale pomyślałem, że jeśli uda mi się znaleźć kreatywnego aranżera, może z tego powstać coś interesującego. Tak więc wtedy po raz pierwszy pracowałem z orkiestrą i bardzo mi się to spodobało. To było fantastyczne doświadczenie. Pomyślałem zatem, że przydałoby się trochę więcej materiału, aby można było zagrać pełnowymiarowy koncert. Wziąłem więc parę własnych utworów i zaczęliśmy je przearanżowywać. Teraz mamy jakieś czternaście lub piętnaście moich piosenek zaaranżowanych na orkiestrę.
Czy dla muzyka o rockowych korzeniach występowanie na scenie z wielką orkiestrą jest dużym wyzwaniem?
Tak. Ale ja chciałem to robić w sposób kompletny. Niektórzy muzycy stoją jedną nogą na brzegu basenu, a drugą mają zanurzoną w wodzie - tzn. zostawiają perkusję, gitary i bas. Ja powiedziałem sobie: jeśli mam to zrobić, po prostu wskoczę do wody i zapomnę o moim rockowym zespole. Bałem się tego. Mimo towarzystwa tylu muzyków, bez rytmicznego szkieletu czujesz się nagi i bezbronny. W dodatku ja nie gram na żadnym instrumencie, więc skupiam się wyłącznie na śpiewaniu. To dla mnie niezwykle interesujące doświadczenie.
Czy były jakieś utwory, z których musiał pan zrezygnować, bo nie brzmiały dobrze w orkiestrowej aranżacji?
Współpracujemy z Johnem Metcalfem już ponad trzy lata. Dobrze się rozumiemy, a on jest doskonałym aranżerem. Prawdopodobnie z każdego utworu da się zrobić coś interesującego, ale przez wiele lat grałem "Sledgehammer" na każdym koncercie i pomyślałem, że tym razem dam sobie z nim spokój. To była świadoma decyzja. Ale to jedyna piosenka, z której świadomie zrezygnowałem. Na początku wybierałem utwory o odpowiedniej strukturze i kompozycji. Niektóre piosenki rockowe mają schemat A-B-A-B-C-B lub coś w tym stylu, zdarzają się też zbudowane według schematu A-B-C i na tym koniec. Z punktu widzenia orkiestry lepiej jest, aby te schematy się różniły i mogły ewoluować, żeby nie było tylko: zwrotka-refren-zwrotka-refren.
Muzyka to dla pana za mało. Dlaczego tak wielką wagę przywiązuje pan do wizualnej strony swojej sztuki?
Myślę, że dużo łatwiej przychodzi mi uczenie się poprzez informacje wizualne. Pracujemy obecnie nad projektem przekształcania tekstu w materiał wideo. To internetowy projekt o nazwie Gabble. Ja po prostu uwielbiam sztukę wizualną. Przy okazji mam możliwość pracować z naprawdę fajnymi artystami, takimi jak Robert Lepage, który wywodzi się z teatru. Według mnie on robi teatr dla ludzi, którzy są miłośnikami kina. Ma bardzo wizualne podejście. Ludzie, z którymi pracuję, kochają sztuki wizualne, a ten świat jest bardzo bliski także i mnie.
Co pan sądzi o darmowej muzyce w internecie?
To mleko już się rozlało. Fantastyczne jest to, że teraz można znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie i to w dowolnym momencie. Nie wygląda to już jednak tak wspaniale z punktu widzenia muzyków. To dotyczy zresztą nie tylko muzyki, ale także książek czy filmów, w które ktoś zainwestował pieniądze. A tymczasem te projekty nie przynoszą dochodu. Trudno czasem w takiej sytuacji cokolwiek stworzyć. Uznani artyści, tacy jak ja, dadzą sobie radę - możemy grać koncerty itd. Ale współpracujemy też z mniej znanymi, młodszymi artystami - im czasami jest trudno się utrzymać, bo nie mają wystarczających dochodów. Zyski ze sprzedaży płyt ciągle spadają, z nielicznymi wyjątkami artystów typu Black Eyed Peas czy Beyonce. W naszej wytwórni, wydającej world music, mamy artystów, dla których sprzedaż płyt stanowiła kiedyś 60 procent dochodów, teraz jest to mniej więcej 10 procent. Bardzo trudno jest im pozostać profesjonalnymi muzykami. To mnie trochę martwi. Przemysł muzyczny zaczyna przypominać trupa, z którego wypełza na świat mnóstwo interesujących stworzeń. Chodzi oczywiście o część fonograficzną, bo koncerty ciągle mają się świetnie. Stworzyliśmy serwis We7, ale za każde odsłuchanie piosenki musieliśmy płacić artystom jakieś sto razy więcej, niż konkurencyjny Spotify. W takiej sytuacji bardzo trudno jest utrzymać się w biznesie. W tej chwili wracamy do starych czasów, kiedy firmy płytowe tak konstruowały kontrakty, że artyści zupełnie nic na nich nie zarabiali. Nie podoba mi się to. To są stare, złe czasy. W niektórych przypadkach te pieniądze idą do firmy będącej właścicielem danej wytwórni płytowej, a tylko mała część jest przeznaczana na honoraria. Jest więc wiele problemów do rozwiązania. Natomiast bardzo mi się podoba sama idea wolnego dostępu do muzyki. Myślę, że każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie, ile powinni zarabiać kreatywni ludzie. Z pewnością jakość nowej twórczości będzie zależeć od tego, ile pieniędzy będzie w nią zainwestowane.
W tym roku mija 25-lecie wydania płyty "So". Czy planuje pan jakieś obchody tej okrągłej rocznicy?
Ja zawsze jestem trochę spóźniony, więc będą to obchody dwudziestu pięciu i pół roku. Przygotowujemy specjalne wydanie płyty i pewnie będzie parę koncertów, ale na razie to tylko plany.
Czy możemy się spodziewać płyty z nowym materiałem?
Tak, ale pracuję jednocześnie nad wieloma różnymi rzeczami. Mam teraz małe dzieci i wnuka, poza zajmuję się projektami związanymi z nowymi technologiami i działalnością charytatywną z organizacjami Witness i The Elders. Mój czas jest podzielony po równo pomiędzy muzykę, nowe technologie i działalność charytatywną. Dlatego to wszystko trwa trochę dłużej. Mam sporo gotowego, nowego materiału, który zostanie wydany, ale nie tak szybko.
W jakiej stylistyce będzie utrzymana kolejna płyta?
Był pomysł, aby zrobić to w klimacie dziecinnym, zabawowym i elektronicznym. Nie wiem, czy się na to zdecyduję, ale byłoby to dokładne przeciwieństwo dorosłego i poważnego projektu symfonicznego.
Czy po tylu latach na scenie wciąż jeszcze odczuwa pan tremę?
Ciągle trochę się denerwuję, ale bardziej o to, czy mój głos da radę. Potrafię już kontrolować umysł, ale nie zawsze potrafię kontrolować głos.
Na wczorajszym koncercie czytał pan długie teksty w języku niemieckim. Czy w Oświęcimiu możemy się spodziewać Petera Gabriela mówiącego po polsku?
Myślę, że przed występem w Oświęcimiu spróbuję nauczyć się paru zdań po polsku. Próbowałem to zrobić już przy okazji poprzedniej wizyty u was, ale jest to dla mnie bardzo trudny język. Więc pewnie będzie trochę po polsku, ale nie za dużo. Słuchając mnie dziś może trudno byłoby w to uwierzyć, ale uczyłem się trochę niemieckiego w szkole, więc coś mi się kołacze po głowie. Za to język polski brzmi dla mnie zupełnie dziwnie.
Co powiedziałby pan polskim fanom, którzy czekają na pana koncert już dziewięć lat?
Bardzo się cieszę na przyjazd do Polski, mam nadzieję, że się tam zobaczymy i że damy świetny koncert. Mam polskiego szwagra, więc to jest dodatkowa motywacja, aby się postarać.
Dowiedz się więcej na temat Life Festival 2012 w Oświęcimiu:
Namiastkę tego wydarzenia mogliśmy poczuć w listopadzie 2011 roku, kiedy to artysta wystąpił w popularnym, amerykańskim programie "Letterman Show".
Petera Gabriela - "Solsbury Hill - Live On Letterman":
Zobacz koncert Petera Gabriela Live On Letterman
Przygotuj się na Life Festival 2012. Sprawdź serwis specjalny poświęcony Peterowi Gabrielowi:
Utworów Petera Gabriela posłuchasz między innymi w stacjach:
Przeczytaj biografię Petera Gabriela. Dowiedz się więcej na temat artysty i sprawdź inne stacje, w których możesz posłuchać jego przebojów.