"Pochylając się przed tym człowiekiem, trzeba zauważyć jak ogromne siły twórcze on zachował do samego końca. Jak w bardzo późnym wieku nieustannie żywo, inteligentnie i ostro umiał obserwować, prowokować i wypowiadać się o rzeczywistości, która go otaczała. Oprócz wielu innych rzeczy, zupełnie niezwykłych w tej twórczości, to także było niezwykłe" - mówi w RMF FM Tomasz Kubikowski - teatrolog, filozof i kierownik literacki Teatru Narodowego w Warszawie. "Tadeusz Różewicz był kimś więcej niż dramatopisarzem, on był wizjonerem i reformatorem teatru" - dodaje Kubikowski.
Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Na ile dramaturgia Różewicza wyrosła z jego poezji?
Tomasz Kubikowski: Trudno powiedzieć, czy dramaturgia Różewicza wyrosła z jego poezji. Na pewno wyrosła z tej samej wrażliwości, z której wyrosła jego poezja. Pierwszym słowem, które przychodzi na myśl, żeby spróbować nazwać to, co w tej dramaturgii było najważniejsze, to jest tytuł jego debiutanckiego zbioru poezji "Niepokój". Niepokój na bardzo wielu poziomach. Począwszy od niepokojów ludzkiego życia, a skończywszy na niepokoju formalnym, na szukaniu kształtu wypowiedzi artystycznej, na nieustającej nieufności wobec kształtów, które ta twórczość przybiera. Trzeba chyba od razu powiedzieć, że Różewicz był kimś więcej niż tylko dramatopisarzem. On był bez mała wizjonerem i reformatorem teatru. Przecież jego twórczość od początku, od "Kartoteki", zastane formy teatralne rozsadza, kwestionuje, próbuje ich granic, ich adekwatności. Znowu jest ten niepokój wobec tego, jaki teatr jest możliwy, jaki teatr jest w tej chwili właściwy, jaki teatr jest skuteczny.
W swoim dramacie stworzył typy bohatera outsidera, wyobcowanego, wyalienowanego.
Myślę, że punktu ciężkości trzeba tu szukać gdzie indziej, a mianowicie w formie. Różewicz już w "Kartotece" bohatera unieruchomił. Unieruchomił akcję wobec niego, unieruchomił strukturę dramatyczną. Zakwestionował te dwie podstawowe kategorie, na których europejski dramat opierał się przez wieki, czyli akcję dramatyczną i postać bohatera, jako kogoś czynnego, kogoś, kto akcję wprowadza w ruch. Bohater w "Kartotece" Różewicza wykonuje wielki gest odmowy, nie napędza akcji, jest bierny, animuje się go, aby spełniał rolę bohatera, który z wielu przyczyn spełnić jej nie chce lub nie może. Chyba jego nowatorstwo leży w tej dziedzinie, w tym co się robi z samym dramatem i to idzie dużo głębiej, niż samo pokazanie bohatera osamotnionego. On w ogóle zastanawia się nad tym, jak to może być z postacią dramatyczną. Nie przypadkiem jedna z najważniejszych książek o kryzysie teatru końca XX wieku, przy czym kryzys rozumiany jest tu w sensie wewnętrznego trzęsienia ziemi, które prowadzi do przemian pozytywnych, książka Elinor Fuchs "Śmierć postaci scenicznej" rozpoczyna się właśnie od "Kartoteki" Różewicza. Od pierwszego dramatu po wojnie, gdzie ten gest został wykonany. Dopiero potem jest mowa o Beckecie i o innych, którzy szukali w podobnych rejonach.
Mówiąc o Różewiczu, często używa się określenia "dramat otwarty".
Jego własne określenie brzmiało "teatr niekonsekwencji". Teatr otwarty to teatr, który się nie zamyka. Nie zamyka się w ustalonych formach, w przyjętych rozwiązaniach, ciągle je rozrzuca, tak jak przecież i sam autor po latach rozrzucił własną "Kartotekę", czyli kanoniczny dramat lektury szkolnej, związany z jego nazwiskiem. Teatr, który nie zachowuje konsekwencji, bo od zbyt żelaznej konsekwencji martwieje. Jego teatr był do końca żywy. Zresztą jego twórczość była żywa do końca. Pochylając się przed tym człowiekiem, trzeba zauważyć jak ogromne siły twórcze on zachował do samego końca. Jak w bardzo późnym wieku nieustannie żywo, inteligentnie i ostro umiał obserwować, prowokować i wypowiadać się o rzeczywistości, która go otaczała. Oprócz wielu innych rzeczy, zupełnie niezwykłych w tej twórczości, to także było niezwykłe.
(mpw)