Policja otrzymała zgłoszenie o zaginięciu 11-letniego chłopca w rejonie Szyndzielni. Służby ruszyły na poszukiwania. Według pierwszych informacji podawanych przez PSP w Bielsku-Białej, 11-latek zaginął, bo na polecenie rodziców szukał 3-letniego brata. Policja przedstawia jednak inny przebieg wydarzeń. W środę do tych informacji odniósł się beskidzki oddział GOPR.
Z ustaleń policji wynika, że kobieta - z dwoma synami w wieku 7 i 11 lat - schodziła szlakiem z Szyndzielni w Beskidzie Śląskiem. Jak powiedział RMF FM rzecznik bielskiej policji st. sierż. Sławomir Kocur, chłopcy wyprzedzali matkę. W pewnym momencie rozdzielili się. Kobieta doszła do 11-latka, jednak okazało się, że młodszy chłopiec miał zostać w schronisku. Wówczas matka powiedziała 11-latkowi, żeby na nią zaczekał na polanie i poszła po 7-latka do schroniska. Kiedy wróciła na polanę z młodszym synem, 11-latka nie było.
Starszego chłopca znaleźli przypadkowo turyści i powiadomili służby. Chłopiec nie odniósł obrażeń, nie wymagał pomocy medycznej.
Policja informuje, że matka chłopców była trzeźwa.
Inny przebieg wydarzeń przedstawiała w mediach społecznościowych PSP w Bielsku-Białej. Informowano, że turyści, schodząc ze schroniska na Szyndzielni, stracili z oczu 3-letnie dziecko. Według strażaków, na poszukiwania mieli wysłać 11-letniego brata.
Gdy 3-latek się odnalazł, okazało się, że w lesie zagubił się starszy syn; na pomoc ruszyły służby - informowała PSP w Bielsku-Białej dodając: Na miejsce zadysponowano jednostki PSP oraz OSP, w tym dwa quady, dwa drony oraz samochód terenowy.
Post zniknął już z Facebooka PSP w Bielsku-Białej.
Według GOPR Beskidy w niedzielę po godz. 16.00 do Centralnej Stacji Ratunkowej w Szczyrku zadzwoniła matka, zgłaszając zaginięcie 11-letniego syna. Chłopiec miał odłączyć się od grupy podczas rodzinnej wycieczki między Szyndzielnią a Dębowcem. Ratownicy GOPR polecili kobiecie zgłosić zaginięcie dziecka na policję i sami także rozpoczęli poszukiwania.
"Z CSR Szczyrk, karetką górską, wyruszył zespół ratowników, a ze stacji ratunkowej na Klimczoku, na quadzie, wyruszyli ratownicy dyżurni. W stan gotowości zostali postawieni również ratownicy z sekcji operacyjnej Bielsko-Biała" - czytamy w komunikacie.
Dalej ratownicy informują, że udali się z matką w rejon Polany Kamienieckiej, gdzie ostatni raz wdziała syna. O godz. 16.50 gospodarz schroniska na Szyndzielni przekazał im, że chłopiec był widziany na łączniku szlaku czerwonego z zielonym i poruszał się w stronę Szyndzielni. Po godz. 17.00 w rej. Przełęczy Dylówki na dziecko natrafili turyści.
"Chłopca w stanie ogólnym dobrym przejęli ratownicy GOPR i przekazali rodzinie" - informują goprowcy.