W wieku 87 lat zmarł w Warszawie Adam Hanuszkiewicz, wybitny aktor i reżyser. Był przewodnikiem i autorytetem dla wielu pokoleń polskich artystów. "To był mój wielki mistrz i nauczyciel" - tak Adama Hanuszkiewicza wspomina aktor i jego uczeń Wiktor Zborowski. "Prowadził przez wiele lat Teatr Narodowy. Był również jedną z najważniejszych i najbarwniejszych postaci w historii teatru polskiego w ogóle" - mówi Jan Englert, aktor, reżyser i dyrektor Teatru Narodowego.
Żył troszkę za wcześnie - bo teatr, który próbował budować tak naprawdę wystartował 10, czy 20 lat po przerwanej aktywności Adama Hanuszkiewicza. Właściwie pełna aktywność Adama Hanuszkiewicza zamyka się cezurą stanu wojennego. Potem pracował jeszcze, ale to już było na bocznym torze, został zepchnięty na boczny tor. To co było dobre, to lata 70. i wcześniej Teatr Powszechny, a potem przede wszystkim Teatr Narodowy, gdzie prowadził repertuar jak na owe czasy niezwykle rewolucyjny, odważny - wspomina Hanuszkiewicza Jan Englert.
Choć w teatrze ani w sztuce nie ma rewolucji w ogóle. Rewolucja to jest coś, co kończy jedno, a zaczyna coś zupełnie nowego. Adam Hanuszkiewicz nic nie kończył, szukał nowego języka i nowej konwencji do porozumienia się z publicznością tamtych czasów. W młodą publiczność trafił bardzo, miał swoich zwolenników, fanów i niewątpliwie to, co zrobił dla teatru polskiego jest ważne i zostanie w historii teatru - mówi Englert.
Adam Hanuszkiewicz to jedna z najwybitniejszych postaci teatru XX wieku w Polsce. Tkwiąc w sercu tradycji narodowej umiał ją pokazać w sposób atrakcyjny, często się z nią kłócąc, będąc z nią w sporze - wspomina Hanuszkiewicza aktor, prezes Związku Artystów Scen Polskich Olgierd Łukaszewicz.
Wiele tekstów, które uchodziły za mało teatralne, umiał uczynić teatralnymi. (...) Teatr Narodowy za jego dyrekcji tętnił życiem, był pełen ironii, młodzież była chętnie widziana, mogła siadać na stopniach - teatr był więc przepełniony, tam wtedy zawsze było obecne uczucie święta.
Hanuszkiewicz był poetą teatru. Znajdował środki artystyczne zaskakujące nas wszystkich. Była w tym pewna nonszalancja - w obchodzeniu się z tradycją narodową, a jednak trafiał w problem, w sedno zmiany, wrażliwości. Umiał wyrażać najistotniejsze nasze sprawy, emocje narodowe.
Był jednocześnie prowokatorem intelektualnym, niezwykle gorącym twórcą teatru. Nigdy nie robił teatru obojętnego. Czasami nawet może wydawało nam się, że jego wyobraźnia za bardzo galopuje i chce nas prowokować.
Pamiętam jego cały dorobek, począwszy od tego, że stworzył Teatr Telewizji, pamiętam też jego "Zbrodnię i karę" w Teatrze Powszechnym z Zosią Kucówną. Hanuszkiewicz to jedna z największych postaci naszego teatru. (...) Łączył w sobie tradycję, umiejętność przełamania formy, uteatralizowanie, zabawę konwencjami.
O Adamie Hanuszkiewiczu mogę mówić tylko w samych superlatywach. To był fantastyczny reżyser z niesamowitą wyobraźnią. Umiał tworzyć teatr. U niego nic nie było nudne. W oryginalny sposób pokazywał polską klasykę. Za każdym razem niesamowicie wybiegał do przodu - mówi o swojej współpracy ze zmarłym reżyserem aktorka Bożena Dykiel.
Trafiłam na jego najlepsze lata w Teatrze Narodowym. Adam Hanuszkiewicz niesamowicie pracował z aktorem. Pamiętam, jak robiliśmy "Balladynę" i posadził nasze postaci na motorach. Myśleliśmy, że to będzie klapa. Okazało się, że zagraliśmy ponad 500 spektakli z zawsze pełną widownią. To było coś niesamowitego.
Adam Hanuszkiewicz stworzył teatr, z którego nie chciało się nam wychodzić. Zawsze po spektaklu spędzaliśmy tam długie godziny. Śmialiśmy się, kłóciliśmy, dyskutowaliśmy. To był żywy teatr. Nikt się nie śpieszył do domu. Adam był wielkim człowiekiem. Potrafił sobie doskonale dobrać ludzi, z którymi tworzył teatr. Od krawców po asystentów. To było fantastyczne. Stworzył teatr magiczny.
Zawdzięczam Adamowi Hanuszkiewiczowi bardzo wiele. On jako pierwszy uwierzył we mnie i zatrudnił w swoim teatrze. Sekundował mi zawsze, nawet w chwilach mojego błądzenia. Gdyby nie on - nie byłoby mnie. Wraz z jego odejściem tracę bliską osobę - mówi o Adamie Hanuszkiewiczu Edyta Jungowska.
Kochał młodych ludzi. Nie bał się zatrudnić kogoś do roli, po jednym wypowiedzianym przez niego zdaniu i rzadko się mylił. W swoim teatrze potrafił stworzyć zespół ludzi, którzy rozumieli się poza słowami i na długie lata łączyła ich bardzo silna więź.
Był świetnym reżyserem i kochał to, co robił. Zawsze powtarzał, że gdyby wiedział, jak od początku do końca zrobić sztukę, to nigdy by jej nie robił, bo już na początku by go znudziła. Kochał aktorów z wzajemnością.
To był wielki człowiek teatru. Zawdzięczam mu bardzo dużo. Na początku stanu wojennego, gdy straciłem pracę w teatrze, on zaangażował mnie w samym środku sezonu. To się normalnie nie zdarza. Zawsze byłem mu ogromnie za to wdzięczny. To był wspaniały człowiek. Żegnam go z wielkim bólem. Pan Adam Hanuszkiewicz wiele dla mnie znaczył - mówi aktor Artur Barciś.