Ponad 20 filmowych lektorów wzięło udział w polskiej wersji "Małego księcia". Wśród nich jest Aleksandra Kowalicka. Odtworzyła rolę Dziewczynki. To jej nie pierwsza produkcja filmowa i ma pewność, że "Mały książę" to wartościowa pozycja! Film jest w polskich kinach od wtorku, a Aleksandrą Kowalicką rozmawiał reporter RMF FM Romuald Kłosowski.
Romuald Kłosowski RMF FM: Dziewczynka - tak byłaś zapisana w scenariuszu?
Aleksandra Kowalicka: Tak, moje kwestie były opisane: Dziewczynka. Ale nazwaliśmy ją roboczo - Ola, czyli tak jak ja się nazywam.
Jak to się stało, że zaczęłaś dubbingować?
Zaczęło się to od "Złotego kompasu", wtedy miałam 14 lat i dostałam główna rolę do Lyra Belacqua.
Co jest fajnego w dubbingu?
To, że można przeżywać wiele rożnych przygód, emocji wciąż na nowo, wciąż w inny sposób, a jednocześnie nie ponosząc konsekwencji tych ról.
Bo jest się inną postacią... A jest trema jak w teatrze?
Czasami jest, kiedy jest bardzo trudno, kiedy np. jestem bardzo zmęczona, źle się czuję, pokłóciłam się z kimś, a muszę grać osobę radosną, nastawioną optymistycznie do życia, a w mikrofonie - wiadomo, wszystko słychać. Więc wtedy jest trudno, pojawia się jakiś czasami stres, ale generalnie staram się, by nie miał na mnie wpływu.
A co jest fajnego w tym tekście, w "Małym Księciu"?
To, że wraca do tych prawdziwych wartości; do tego, co istotne. Do tego, czym jest miłość, przyjaźń, do tego żeby być prawdziwym jak dziecko. Myślę, że to jest istota "Małego Księcia", żeby pozostać prawdziwym. Bo właśnie dzieci są prawdziwe, żeby w życiu dorosłym zachować to, co piękne z dzieciństwa czyli prawdę, tak myślę, że to jest to.
Pewnie znałaś wcześniej "Małego Księcia". Tekst scenariusza różnił się od tekstu książki?
W filmie wybrano niektóre fragmenty z "Małego Księcia". Ten film nie obejmuje całości książki, chyba że po prostu ja nie znam tych scen, bo też nie wszystkie nagrywałam, ale wydaje mi się, że sceny są dość wiernie odwzorowane. Są jednak dodane postacie, które prowadzą tę historię.
Jak jest scena dialogu, to nagrywałaś ją na. przykład razem z Małym Księciem, czy było zupełnie off the record?
Zupełnie off. Osobno nagrywaliśmy, jednak słyszałam głos Małego Księcia, ponieważ był nagrany przede mną. Dzięki temu mogłam mówić w podobnym nastroju i miałam wrażenie jakby on tam był ze mną.
A gdybyśmy teraz mieli zaprosić słuchaczy na "Małego Księcia"...
Powiedziałabym tak: jeżeli chcecie wrócić do tego, co odczuwaliście jako dzieci i jak dobrze było być prawdziwym, jakie niesamowite uczucie wolności się z tym wiązało, to pójdźcie na "Małego Księcia", żeby po prostu sobie to przypomnieć i dalej być prawdziwym, już dorosłym życiu.