"Maciej Czaczyk na razie ma szansę zagrać mnóstwo koncertów w całej Polsce. W tej chwili idzie jesień, więc raczej w klubach, a potem wiosną w plenerach. No ale ważniejsze jest to, co będzie dalej" - mówi o zwycięzcy "Must be the music" Adam Sztaba, jeden z jurorów programu. 17-letni wokalista i gitarzysta zdobył 100 tysięcy złotych, wart tyle samo czek na promocję na antenie RMF FM oraz gwarancję występu podczas koncertu Sylwestrowej Nocy Przebojów 2011.
Marta Grzywacz: Jak życie po finale programu "Must be the music"?
Adam Sztaba: Męczące, ale O.K.
Wyspał się Pan po wczorajszym programie?
Była jakaś balanga, ale nie jakaś straszna. Ja przynajmniej nie przesadziłem bo mam tyle roboty w listopadzie, że nie stać mnie na balangowanie do rana. Przede wszystkim emocje opadają - to jest takie nagromadzenie energii i emocji silnych, że potem człowiek wraca do żywych przez chwilę.
My też wczoraj przeżywaliśmy emocje...
Chyba wszyscy przeżywali to wczoraj. To był taki finał bardzo ciekawy dla mnie. Ja to określiłem jako finał marzeń. Po pierwsze, byli artyści, pod którymi mógłbym się podpisać. Po drugie, było to bardzo zróżnicowane. A wynik to jest już kwestia zupełnie innego rodzaju, bo ja uważam, że artysta, który ma swój repertuar i wygrywa taki program to łatwiej mu spożytkować taki sukces. No, bo z czym w tym momencie ma się promować Maciej Czaczyk? No, nie z Ericiem Claptonem. Musi znaleźć szybko jakiś własny, autorski sposób na siebie. I to jest główny problem.
Właśnie, o to chciałam zapytać. Maciej Czaczyk ma szansę na karierę "na już"?
"Na już" ma szansę zagrać mnóstwo koncertów w całej Polsce. W tej chwili idzie jesień, więc raczej w klubach, a potem wiosną w plenerach. No ale ważniejsze jest to, co będzie dalej. Bo to, o czym mówię jest krótkotrwałe. A długotrwałe jest nagrywanie płyty i dbanie o własny repertuar.
Czyli wielkie wyzwanie przed nim?
Tak. Bardzo duże dlatego, że poza tym, że jest fajnym chłopakiem, który świetnie gra i świetnie śpiewa, i tym połączniem przypomina jak żywo Tadeusza Nalepę i Erica Claptona - jego chyba nawet bardziej, to nie wiemy, jaki jest naprawdę Maciej Czaczyk. Zagłosowaliśmy na niego, ale go nie znamy. Ta presja nie jest do końca wdzięczna, ale ja myślę, że on sobie poradzi.
Maciej Czaczyk, zaledwie siedemnastoletni licealista, który wygrał drugą edycję "Must be the music" ma śpiewać tak, jak sam sobie zagra. A nie tak, jak wcześniej zagrali inni.