Nowo budowany blok zawalił się przy ulicy Koziej w Bielsku-Białej. Według naszych nieoficjalnych informacji, doszło tam nie tylko do wybuchu, ale także do pożaru. Policjanci i strażacy wciąż pracują na miejscu katastrofy. Nie znaleziono nikogo pod gruzami.
Strażacy dostali w nocy informację o wybuchu i zawaleniu się części jednego z bloków. Kiedy przyjechali na miejsce, okazało się, że w sąsiednim budynku jest pożar. Znaleźli tam 11-kilogramową butlę z gazem.
Według nieoficjalnych informacji, w bloku, który się zawalił, także znaleziono butlę.
Policja zabezpiecza monitoring z osiedla. Na chwilę obecną nie wykluczamy żadnej przyczyny katastrofy - mówi Roman Szybiak z bielskiej policji. Policjanci ustalają świadków. Będą ich przesłuchiwać, czy słyszeli wybuchy. Nawet jeśli byłyby wybuchy, to ich ewentualny związek przyczynowo-skutkowy z zawaleniem budynku, będzie badany - dodaje.
Ściągnięte na miejsce psy poszukiwawcze nie znalazły nikogo w gruzach. Straż używała też geofonów
W bloku nie powinno nikogo być w momencie katastrofy - nie był bowiem jeszcze oddany do użytku.
Na budowanym osiedlu Sarni Stok już w ubiegłym roku, jesienią doszło do pożaru. Jak mówi policja, było to umyślne działanie. Sprawcy nie złapano.
(az)