Choć zapłacili za mieszkania w blokach wyposażonych w windy, od prawie roku są zmuszeni chodzić po schodach na wysokie piętra. Mieszkańcy czterech nowych bloków przy ulicy Czajkowskiego w Gdańsku stali się ofiarami prawnego pata. Zdesperowani - poprosili nas o interwencję.
Mieszkańcy bloków przy ulicy Czajkowskiego mają już dość życia w budynkach... bez działających wind. Zwłaszcza, że kupując mieszkania zapłacili za sprawne dźwigi. Bez wind radzić muszą sobie starsze osoby, matki z małymi dziećmi i kobiety w ciąży. Jestem w 7 miesiącu ciąży, zażywam leki podtrzymujące ciąże, lekarz zaleca kategorycznie oszczędzający tryb życia, nie wolno mi się męczyć. Jak wiadomo chodzenie po schodach ma wyjątkowo negatywny wpływ dla kobiet w ciąży. Tydzień temu z powodu złego samopoczucia trafiłam do szpitala. Gdybym wiedziała, że w budynku nie będą działały windy - nie zgodziłabym się ani na zakup ani na przeprowadzkę do takich bloków - pisała z prośbą o interwencją pani Renata.
Sprawą zajął się nasz trójmiejski reporter Kuba Kaługa. Jak ustalił, budowę bloków zleciła Spółdzielnia Mieszkaniowa Suchanino. Przed ukończeniem inwestycji generalny wykonawca zbankrutował, nie rozliczając się ze swoimi podwykonawcami. Jednym z nich była firma Kone, która zamontowała w blokach windy. Spółdzielnia zapłaciła za ten montaż generalnemu wykonawcy, ten przekazał Kone jednak tylko jedną trzecią należności. Obecnie trwa postępowanie upadłościowe generalnego wykonawcy prac. Nie wiadomo jednak kiedy się zakończy i na jaką część swoich roszczeń będzie mogła liczyć firma Kone. Z syndykiem prowadzącym upadłość - mimo wielu prób - naszemu reporterowi nie udało się skontaktować.
Pani Renata wprowadziła się do mieszkania na piątym piętrze na początku tego roku. Do tej pory windy nie działają. Cały czas jest mówione, że niedługo, niedługo; że sprawa trwa w sądzie i tak dalej. Natomiast tak jak cały czas mówią, że za miesiąc, za dwa, tak te miesiące lecą, a do tej pory nic... Średnio raz w tygodniu, albo nawet dwa razy w tygodniu, odwiedzam spółdzielnię i pytam kiedy ewentualnie coś pójdzie do przodu? Wielu mieszkańców to osoby starsze, które muszą wchodzić na wysokie piętra. W blokach mieszkają również rodziny z małymi dziećmi, ja mam rocznego synka, sąsiadka dziewięciomiesięcznego z którym trzeba na czwarte i piąte piętro wchodzić - mówi pani Renata. Dla niej to problem szczególny, bo jest teraz w zaawansowanej, do tego zagrożonej ciąży. Lekarz zabronił jej jakiegokolwiek wysiłku. Dlatego - mimo że kupiła nowe mieszkanie - jest zmuszona szukać innego, na wynajem na parterze lub w budynku z działającą windą... Kuriozalnej sytuacji zrozumieć nie potrafi. Sprawa się rozwiąże w jakiś sposób. Albo spółdzielnia będzie musiała zapłacić, albo firma Kone będzie musiała czekać na pieniążki od syndyka, natomiast w jakiś sposób to się zakończy. To czemu nie uruchomić w międzyczasie, nie pójść na rękę mieszkańcom, nie wykazać odrobiny dobrej woli?" - zastanawia się pani Renata. Przedstawiciele producenta tłumaczą, że walczą o pieniądze za swoją pracę i dostarczony sprzęt. I trudno się z nimi nie zgodzić.
Spółdzielnia Mieszkaniowa Suchanino przyznaje, że rozmowy z producentem wind trwają już od sierpnia 2012 roku. Dlatego złożyła do sądu pozew przeciwko firmie Kone. Domaga się uruchomienia wind i udostępnienia ich mieszkańcom bloków. Kone nie chce spełnić tych żądań. "Pomiędzy tymi dwoma podmiotami jest bardzo złożony spór prawny. Firma Kone powołuje się między innymi na to, że zgodnie z umową może wstrzymać wykonanie tych dźwigów - wind, jeżeli nie otrzyma zapłaty. Nie otrzymała, co chyba nie budzi wątpliwości, i dlatego wstrzymała oddanie tych dźwigów do użytku. Spółdzielnia z kolei twierdzi, że zapłaciła za te dźwigi, ale oczywiście nie zapłaciła podwykonawcy, tylko generalnemu wykonawcy, a ten upadł. Jest to w zasadzie typowy spór prawny pomiędzy dwoma podmiotami, które prowadzą działalność gospodarczą i to jest właściwie istota całej sytuacji." - tłumaczy sędzia Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Teoretycznie, uruchomienie wind - choćby do czasu rozwiązaniu sporu - może nakazać Sąd. Na razie jednak tego nie zrobił. Gdzie więc w tym wszystkim są mieszkańcy? Być może spółdzielnia Suchanino nie pokazała dostatecznie ich problemów, a skupiła się jedynie na swoich. "Oczywiście Sąd zdaje sobie sprawę z okoliczności faktycznych. Z tego, że ludzie chcą korzystać z tych mieszkań i oczywiście chcą korzystać w miarę wygodnie, zgodnie z tym za co zapłacili. Ale ten spór, to jest spór pomiędzy dwoma przedsiębiorcami - między spółdzielnią i wykonawcą , który twierdzi że nie otrzymał pieniędzy za wykonanie pracy. I te racje tych wszystkich podmiotów też muszą być brane pod uwagę. Powód i pozwany koncentrują się raczej na wymianie argumentów prawnych, to znaczy spółdzielnia koncentruje się po prostu na tym, że grożą jej odszkodowania, które musi płacić ewentualnie mieszkańcom, natomiast pozwany koncentruje się na tym, ze nie otrzymał pieniędzy za wykonaną usługę. Gównie spółdzielnia mówi o grożącej szkodzie, czyli o tym że będzie być może ponosiła, czy ponosi koszty, będzie musiała płacić odszkodowania osobom, które nie otrzymały mieszkań zgodnie z umową." - tłumaczy sędzia Tomasz Adamski. Zaznacza, że Sąd wyznaczył mediatora i wezwał obie strony do mediacji w tej sprawie. Te powinny się zakończyć do 12 września... Do tej pory jednak nie ma nawet terminu ich rozpoczęcia!