Po zamachu w Bostonie w Stanach Zjednoczonych rozgorzała dyskusja, czy nie popełniono błędów podobnych do tych sprzed ataków z 11 września. Jak donosi korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, pojawia się coraz więcej informacji, że starszy z braci podejrzanych o przeprowadzenie ataku - Tamerlan - mógł mieć kontakty z wrogami USA.
Amerykanie debatują, czy służby nie zbagatelizowały informacji o podejrzanym - potencjalnym terroryście. Jak się okazuje, amerykańskie służby wiedziały o jego kontaktach. Starszy z braci Carnajewów znalazł się nawet na bardzo poufnej liście 500 tysięcy osób obserwowanych przez FBI i CIA. Liście osób, które uznane są przez władze USA za ludzi stanowiących realne zagrożenie.
Także Rosja informowała stronę amerykańską, że Tamerlan Carnajew i jego matka to osoby, które należałoby dokładnie sprawdzić. Rosyjskie służby miały zarejestrować ich rozmowę z 2011 roku. Pada tam słowo "dżihad", czyli święta wojna. Co prawda o tej rozmowie Amerykanie dowiedzieli się niedawno, ale wcześniej strona rosyjska dostarczała inne informacje. M.in. o tym, że podejrzewa się matkę braci oraz starszego z nich, że są religijnymi ekstremistami. FBI po krótkim śledztwie zamknęło jednak sprawę w 2011 roku.
Przedstawiciele amerykańskich służb nie chcą tego komentować. Tymczasem wielu polityków, zwłaszcza partii republikańskiej, domaga się dokładnego wyjaśnienia wszystkich niejasności.
Tamerlan Carnajew zginął w wyniku ran, które poniósł po strzelaninie z policją na terenie kampusu w Massachusetts. Jego młodszy brat Dżochar został zatrzymany. Postawiono mu zarzut użycia broni masowej zagłady. 19-latek może zostać skazany nawet na karę śmierci.