Biegli polskiej prokuratury byli na Bałtyku w miejscach, w których doszło do eksplozji podmorskiego gazociągu Nord Stream - dowiedział się reporter RMF FM. Działali na polecenie pomorskiego wydziału Prokuratury Krajowej, prowadzącego śledztwo w sprawie zniszczenia gazowej magistrali łączącej Rosję z Niemcami.
Na miejscu naukowcy Polskiej Akademii Nauk pobierał próbki wody i osadów. Te dowody mają pomóc w stworzeniu opinii dotyczącej eksplozji, a także potencjalnego skażenia chemicznego oraz oceny skutków wycieku metanu do atmosfery i wody.
Pomorskie śledztwo ma wyjaśnić, czy wybuchy gazociągu to atak o charakterze terrorystycznym, czy miały wpływ na środowisko morskie, a jeśli tak, to w jakich rozmiarach. Dodatkowo - jak dowiedział się reporter RMF Krzysztof Zasada - w toku śledztwa prokuratorzy uzyskali wykaz jednostek, które w czasie, gdy doszło do eksplozji, przebywały w pobliżu gazociągu.
Wczoraj szwedzki prokurator Mats Ljungqvist poinformował, że wybuch gazociągu Nord Stream spowodował ładunek umieszczony na zewnątrz rury. Nic nie wskazuje, aby wybuch nastąpił ze środka rury. To była siła z zewnątrz - podkreślił Ljungqvist.
W rozmowie z "Expressen" Ljungqvist poinformował o dalszych ustaleniach. Wydaje nam się, że wiemy, co się wydarzyło na miejscu. (...) Wiemy też, jaki to materiał wybuchowy - stwierdził, nie ujawniając szczegółów.