Po przeliczeniu 99 proc. głosów prawicowy Likud Izraela Benjamina Netanjahu zdobył 36 mandatów w wyborach do 120-miejscowego Knesetu. Z sojusznikami prawicowymi religijnymi Likud uzyskał 58 mandatów. To wciąż jednak za mało, by stworzyć większościową koalicję.
Centrolewicowy sojusz Niebiesko-Białych byłego szefa sztabu generalnego Beniego Ganca uzyskał 33 mandaty. Na trzecim miejscu uplasowała się Zjednoczona Lista, czyli sojusz czterech partii arabskich, z 15 mandatami.
W bezprecedensowych trzecich w ciągu roku wyborach parlamentarnych w Izraelu do stworzenia większościowej koalicji (61 mandatów) Netanjahu brakuje zatem trzech mandatów. Ugrupowania, na których poparcie może liczyć przy formowaniu koalicji, to: Sefardyjska Partia Strażników Tory (Szas) - partia ortodoksyjnych Żydów sefardyjskich (9 mandatów), Zjednoczony Judaizm Tory (Jahadut Hatora) - blok skupiający ortodoksyjne partie religijne (7 mandatów) i Jamina (Prawica) - powstały przed wrześniowymi wyborami sojusz partii prawicowych i skrajnie prawicowych (6 mandatów).
Przedstawiciel Niebiesko-Białych Ofer Szelah powiedział w środę w radiu, że sojusz nie stworzy rządu jedności narodowej z Likudem pod przywództwem Netanjahu. Powtórzył wcześniejsze deklaracje Ganca, że Niebiesko-Biali nie wejdą do rządu jedności narodowej z Likudem w sytuacji, gdy na jego czele stoi oskarżony o korupcję, defraudacje i nadużycie zaufania Netanjahu.
Szelah oświadczył, że jeśli po zakończeniu liczenia głosów okaże się, że prawicowo-religijny blok utrzyma 58 mandatów, Niebiesko-Biali "będą szybko działali, aby zebrać blok 61 mandatów, żeby przeciwstawić się rządowi na czele z Netanjahu". Robimy, co możemy, żeby stworzyć rząd bez udziału Netanjahu - zaznaczył.
W Izraelu misję sformowania rządu prezydent powierza niekoniecznie zwycięzcy wyborów, lecz temu, kto jest w stanie stworzyć większościową koalicję.
Ganc skupia wokół siebie elektorat centrowy i lewicowy. Powstała w styczniu wspólna lista Izraelskiej Partii Pracy (Awoda), centrowo-socjalnej partii Geszer i lewicowej partii Merec uzyskała w poniedziałkowych wyborach 7 mandatów. Niebiesko-Biali mogliby liczyć na wsparcie Zjednoczonej Listy (15 mandatów), aczkolwiek nigdy w historii izraelskiego parlamentaryzmu partie arabskie nie weszły do koalicji rządowej. Przy takim wsparciu centrolewicowy blok miałby 55 mandatów.
Języczkiem u wagi jest znów partia Nasz Dom Izrael (Israel Beiteinu) Awigdora Liebermana, która reprezentuje kombinację "jastrzębich" poglądów w sprawach polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz świeckich poglądów w sprawach religijno-świeckiego rozdziału państwa. Ugrupowanie to zdobyło siedem mandatów.
Po poniedziałkowych wyborach powtarza się zatem sytuacja, jaka nastąpiła po przedterminowych głosowaniach w kwietniu i we wrześniu - ani Netanjahu, ani Gancowi nie udało się sformować ani większościowej koalicji, ani rządu jedności narodowej, co w konsekwencji doprowadziło do rozpisania kolejnych wyborów.