Potencjalny kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi Wiktar Babaryka został w czwartek zatrzymany jako "bezpośredni organizator nielegalnych działań" - poinformował szef Komitetu Kontroli Państwowej (KGK) Iwan Cierciel w telewizji państwowej Biełaruś 1.
Babaryka, były prezes Biełhazprambanku, który ubiega się o prawo do startu w wyborach prezydenckich, zebrał rekordowe 425 tys. podpisów poparcia.
Według Cierciela, którego wystąpienie wyemitowała telewizja państwowa w czwartek po południu, Babaryka "był bezpośrednim organizatorem nielegalnych działań, próbował wpływać na świadków, zatrzeć ślady wcześniejszych przestępstw i dosłownie kilka dni temu próbował wypłacić dużą sumę".
W ramach postępowania badane są m.in. "machinacje z wekslami na sumę ponad 60 mln dol., w efekcie których na zagraniczne rachunki w kontrolowanych przez grupę przestępczą strukturach wyprowadzono dużą sumę pieniędzy", "schematy prania pieniędzy, w ramach których wyprowadzano duże sumy w walucie do banków zagranicznych".
Chodzi m.in., jak wskazał Cierciel, o łotewski bank ABLV, do którego "wyprowadzono z rachunków Biełhazprambanku w ciągu kilku lat ponad 430 mln dol."
Wśród innych rzekomych przewinień grupy przestępczej były "wielokrotne przypadki przyjęcia łapówki za udzielanie kredytów", a także inne machinacje z pożyczkami dla obywateli.
Biełaruś 1 poinformowała, że zatrzymano w sumie 20 osób oraz że "praktycznie wszystkie współpracują ze śledztwem i składają zeznania przeciwko Babaryce jako organizatorowi".
Niezależny portal Nasza Niwa cytuje również zapewnienie Cierciela, że sprawa nie jest powiązana z kampanią wyborczą. Szef KGK ocenił również, że za Babaryką stoją "wielcy naczelnicy z Gazpromu".
Według ustaleń niezależnych mediów, m.in. portalu TUT.by, Babaryka trafił do aresztu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego.
Rano w czwartek sztab Babaryki poinformował, że Wiktar Babaryka wraz z synem Eduardem, który jest szefem jego komitetu wyborczego, pojechali składać w komisji wyborczej kolejną część podpisów poparcia.
Nieco później media państwowe podały informację, że Wiktar Babaryka oraz jego syn Eduard zostali doprowadzeni na przesłuchanie do Departamentu Dochodzeń Finansowych. Nie dopuszczono do nich adwokata.
Główny cel wizyty to czynności śledcze, związane z niepłaceniem podatków i legalizacją nielegalnych dochodów w ramach dochodzenia w sprawie karnej Biełhazprambanku - poinformował kanał informacyjny ATN w swoim profilu w komunikatorze Telegram.
W środę współpracownicy Babaryki poinformowali, że zablokowano środki na jego funduszu wyborczym.
W maju Babaryka ogłosił zamiar startu w wyborach prezydenckich i opuścił stanowisko szefa Biełhazprambanku, które sprawował od 2000 r. Bank ten w ponad 99 proc. należy do rosyjskich Gazpromu i Gazprombanku.
W czwartek 11 czerwca władze Białorusi ogłosiły, że prowadzą postępowanie wobec członków kierownictwa Biełhazprambanku za unikanie płacenia podatków i pranie pieniędzy.
Zaniepokojenie "działaniami władz przeciwko Wiktarowi Babaryce" wyraził m.in. szef przedstawicielstwa UE Dirk Schuebel.
Według samego Babaryki oraz niezależnych ekspertów, m.in. Walera Karbalewicza, sprawa karna to element nacisku politycznego.
Wybory odbędą się 9 sierpnia. 65-letni Alaksandr Łukaszenka zamierza ubiegać się o szóstą kadencję z rzędu. Do 19 czerwca można zarejestrować w komisjach wyborczych arkusze z listami poparcia.
Politolog Jury Czawusau, cytowany przez Naszą Niwę, zwraca uwagę, że prawo nie przewiduje zakazu kandydowania w wyborach osoby, która została zatrzymana.