"Monarchia brytyjska przetrwała wojny światowe i ma się znakomicie. Dlatego, że władcy brytyjscy od zawsze byli uczeni, że naprawdę należy przejmować się tym, co mówią poddani. Bo jeśli przestaniesz słuchać poddanych, to skończysz tak, jak król francuski na szafocie, albo ostatni car Rosji, rozstrzelany przez Bolszewików" – zauważa w radiu RMF24 dr Wioletta Wilk-Turska, ekspertka ds. brytyjskich, autorka książki "Zakamarki Monarchii".
Wielka Brytania świętuje platynowy jubileusz Elżbiety II. Oficjalnie została królową w dniu śmierci swojego ojca, czyli 6 lutego 1952 roku, ale na koronację musiała poczekać aż 16 miesięcy.
Jej koronacja w Opactwie Westminsterskim była pierwszą, którą transmitowano w telewizji. Ta niezwykła historia trwa już 70 lat. Ale ten jubileusz wymusza też dyskusję na temat tego, jak będzie wyglądać monarchia brytyjska po Elżbiecie II.
Bogdan Zalewski: Życzymy Elżbiecie II jak najdłuższego życia, ale wiemy, jaka jest rzeczywistość. Czy śmierć królowej zagrozi monarchii brytyjskiej?
Dr Wioletta Wilk-Turska: Nie ma takiego powodu i nic tego nie zapowiada. Monarchia brytyjska ma się znakomicie, jej przyszłość jest silnie zabezpieczona. Możemy na co dzień obserwować już trzy pokolenia kolejnych przyszłych władców. Oczywiście najpierw jest to książę Walii - Karol, najstarszy syn królowej, a następnie jego najstarszy syn książę William i najstarszy syn Williama - mały George.
Niektórzy twierdzą, że to taka klasa próżniacza. Jaką rolę spełniają ci ludzie w obecnych czasach? Po co są te ich funkcje reprezentacyjne?
To są funkcje, które wbrew pozorom odgrywają ogromną rolę, ponieważ jednoczą naród wokół instytucji monarchii. A monarchia jest niepolityczna, choć oczywiście królowa czy król jako głowa państwa jest politykiem.
Ale spoiwo jest symboliczne głównie?
Gdybyśmy przyjrzeli się dokładnie prerogatywom monarchy brytyjskiego, to one mają dość spore zakres możliwości. Rzecz w tym, że choć te uprawnienia i zasady współpracy z politykami nie są nigdzie spisane, to jednak jest coś w rodzaju dżentelmeńskiej umowy. Od kilkuset lat władca panuje, a rząd rządzi.
Taka umowa społeczna?
Trochę tak. Można powiedzieć, że królowa i wszyscy władcy mają w tyle głowy taką myśl, że jeśli przegną i zaczną się wtrącać do nie swoich spraw, to może nastąpić jakaś rewolucja. Ktoś może powiedzieć: po co nam właściwie królowie, po co nam monarchia, skoro oni zamiast po prostu reprezentować nas, dawać dobry przykład moralny, bawią się w politykę. Ostatnie lata są dobre dla monarchii, bo właściwie skandale ją omijają. Oczywiście jest niesforny książę Harry i jego małżonka. Ta para trochę namieszała, ale jest to bardziej problem rodzinny. Bynajmniej nie np. konstytucyjny. To jest oczywiście przykre, kiedy wnuk odsuwa się do swojej babci.
Nie chciałbym, żebyśmy się skupili na tych sprawach celebryckiego charakteru. Sprawa monarchii to jest kwestia tradycji, a przecież to apogeum imperium brytyjskiego już dawno minęło. To były lata 20. tej ich potęgi. Zatem jest to taki anachronizm obecnie.
Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że miniony wiek był bardzo trudny dla głów koronowanych. Bardzo wiele monarchii padło i już się nie odrodziło. A jednak monarchia brytyjska przetrwała wojny światowe i ma się znakomicie. Dlatego, że władcy brytyjscy od zawsze byli uczeni, że naprawdę należy przejmować się tym, co mówią poddani. Bo jeśli przestaniesz słuchać poddanych, to skończysz tak jak król francuski na szafocie, albo ostatni car Rosji - rozstrzelany przez Bolszewików.
Gilotyna i plutony egzekucyjne odeszły już na szczęście do lamusa.
To jest oczywiście pewna przenośnia. Chodzi o to, że władcy muszą się liczyć z opinią publiczną i ten wizerunek monarchii jest sprawą kluczową. A wizerunek to jest oczywiście coś ulotnego. Tego się nie da zmierzyć. Słuchanie tego, czego chcą poddani, liczenie się z ich opinią, jest czymś bardzo ważnym. Dlatego monarchowie brytyjscy wiedzą, ze monarchię trzeba pokazywać, zbliżać do ludzi. Dlatego cała rodzina królewska wspiera królową, pomagając jej, otwierając wystawy, przedszkola, szkoły, uniwersytety i inne miejsca, robią coś, czego ona nie jest w stanie zrobić sama.
A jak pani widzi przyszłość monarchii brytyjskiej? Co po Elżbiecie?
Monarchia na pewno będzie już inna. Bo drugiej takiej osoby, jak Elżbieta nie będzie. Poza tym ona niesie na swoich barkach te minione lata, których doświadczyła. Przecież ona pamięta m.in. II wojnę światową. Nowe pokolenie to już ludzie z bardziej nowoczesnymi poglądami, aczkolwiek ta tradycja nigdy nie zostanie porzucona. Ale bardzo jestem ciekawa, jak będzie kiedyś wyglądała koronacja księcia Karola, już jako króla, bo zawsze była to uroczystość o charakterze religijnym, ale w tym kulcie anglikańskim. Mówi się czasami o tym, że książę Karol miałby ochotę na coś bardziej ekumenicznego, jako że Wielka Brytania jest wielokulturowa i wieloreligijna.