Kampania wyborcza pod parasolem na plaży - tak media we Włoszech opisują sytuację, jaka nigdy wcześniej nie miała miejsca w tym kraju. Od ponad stu lat wybory parlamentarne nie odbyły się jesienią. Przed głosowaniem 25 września kampania wielu partii przenosi się nad morze, w góry, na stacje kolejowe i do dyskotek.
Oficjalnie kampania wyborcza rozpoczyna się 27 sierpnia, ale faktycznie już jest prowadzona.
Data wyborów, wynikająca z terminu upadku rządu Mario Draghiego pod koniec lipca zmusiła polityków wszystkich ugrupowań do rezygnacji z tradycyjnego wypoczynku w związku ze świętem Ferragosto 15 sierpnia.
Miesiąc ten to czas pracy nad listami kandydatów do Izby Deputowanych i Senatu, a potem ich złożenia, rozmów na temat bloków i porozumień przedwyborczych oraz zbiórki podpisów poparcia. Z tego ostatniego obowiązku zwolnione są ugrupowania, które miały swoje kluby parlamentarne 31 grudnia zeszłego roku.
Spotkania z sympatykami trzeba było przenieść z miast pustoszejących w szczycie sezonu wyjazdów głównie do nadmorskich miejscowości, w tym do dyskotek, między innymi w masowo obleganych kurortach nad Adriatykiem, w tym w Milano Marittima.
Okres nadzwyczaj dotkliwych w tym roku upałów przed połową sierpnia, gdy zwykle słabnie aktywność polityczna minie w tym roku pod znakiem walki z czasem.
Na mniej niż 50 dni przed wyborami sztaby przygotowują plakaty wyborcze, które rozwieszą na lotniskach i w portach, z których odpływają promy, a także w dyskotekach. Kampanię plakatową zorganizowała między innymi centrolewicowa Partia Demokratyczna.
To, jak zauważa prasa, wyjątkowo dziwne lato we Włoszech, w którym trudno będzie uciec od polityki, bo ona będzie próbowała dostać się na plażę.
Z tym jednak kandydaci na deputowanych i senatorów mogą mieć kłopot, bo najemcy plaż, walczący o zmianę przepisów dotyczących najmu, są zirytowani na wszystkich polityków i nie chcą ich oglądać nawet z daleka. Nie jest jasne, czy pozwolą rozdawać ulotki urlopowiczom na leżakach.
W mediach zwraca się uwagę na dominujący wśród Włochów brak zainteresowania kampanią wyborczą w środku lata, czy wręcz niechęć do polityki.
Sondaż Instytutu Badania Opinii SWG wskazuje na to, że dla 40 procent Włochów kampania ta jest całkowicie obojętna, a tylko 2 procent zamierza zaangażować się, by poprzeć swoje ugrupowanie.
Dlatego, jak podkreślają komentatorzy, pojawiła się realna groźba rekordowo niskiej frekwencji. W poprzednich wyborach w 2019 roku wyniosła ona 73 procent.