Pociąg, który wczoraj wykoleił się w metrze w hiszpańskiej Walencji jechał z dwa razy większą prędkością niż powinien - to najnowsze informacje przekazane przez ekspertów po analizie czarnej skrzynki. W katastrofie zginęło zginęło 41 osób, a prawie 40 zostało rannych.
Według ekspertów skład poruszał się z prędkością 80 kilometrów na godzinę podczas gdy ograniczenie prędkości wynosiło 40 kilometrów na godzinę.
W nocy zakończono wydobywanie ciał poszkodowanych z wraku pociągu. W katastrofie zginął m.in. maszynista i kontroler; 11 osób wciąż przebywa w szpitalach, w tym dwie są w bardzo ciężkim stanie. Wśród zabitych i rannych nie ma Polaków. Wśród śmiertelnych ofiar katastrofy są cudzoziemcy z Ameryki Łacińskiej i Europy Wschodniej - poinformował dzisiaj rzecznik lokalnego rządu.
Związki zawodowe oskarżyły władze o przedwczesne podanie do publicznej wiadomości informacji o przyczynach tragedii. Ich zdaniem, powodem wypadku był zły stan techniczny i brak konserwacji. Zarzuty te odpierają przedstawiciele służb technicznych – ich zdaniem, wagony, szyny, jak i cały tunel, którym jechał pociąg, były w doskonałym stanie.
W Walencji ogłoszono trzydniową żałobę. Na wieść o wypadku wizytę w Indiach skrócił hiszpański premier Jose Luis Rodriguez Zapatero.
Władze miasta i policja podkreślają, że z całą pewnością był to nieszczęśliwy wypadek, a nie zamach terrorystyczny. Do tragedii doszło, gdy do Walencji przybywają tysiące ludzi – w sobotę rozpoczyna się bowiem dwudniowa wizyta papieża Benedykta XVI.