W Wenecji, zalanej w wyniku rekordowego przypływu, wieczorem odezwały się syreny alarmowe. Oznaczają one, że do miasta dociera kolejna wysoka fala. W mieście tymczasem rozpoczęło się usuwanie szkód, które szacowane są na setki milionów euro.
Kolejna wysoka fala zapowiadana jest na noc ze środy na czwartek. Według prognoz woda ma osiągnąć poziom 125 centymetrów, a więc o ponad pół metra mniej niż dzień wcześniej.
Premier Włoch Giuseppe Conte, który przyjechał do miasta, zapewnił na konferencji prasowej, że rząd jest "obecny" i gotów udzielić pomocy.
- oświadczył szef rządu.
Conte wyjaśnił, że trwające od lat prace nad ogromnym systemem zapór przeciwpowodziowych Mose są w fazie końcowej. Wykonano już, dodał, 92-93 proc. robót. Niestety nie było to wystarczające, aby uchronić Wenecję przez tragicznymi skutkami powodzi.
Ogromne straty zanotowano w bazylice świętego Marka, do której we wtorek w nocy wdarła się woda popychana przez bardzo silny wiatr. To właśnie ten wiatr - scirocco był przyczyną powodzi, największej w mieście od 1966 roku.
Historyk sztuki Giulia Silvia Ghia, cytowana przez włoską edycję "Huffington Post" wyraziła opinię, że szkody w zalanej bazylice mogą być znacznie większe niż w paryskiej katedrze Notre Dame po pożarze. Jak zaznaczyła, w przypadku świątyni w stolicy Francji, zniszczenia dotyczą tylko struktury zewnętrznej. Tymczasem, jak dodała, w bazylice najbardziej ucierpiał bezcenny wystrój wewnętrzny, reprezentujący tysiącletnią historię zabytku.