W ciągu najbliższej doby Stany Zjednoczone wyślą dodatkowe okręty wojenne w rejon Rogu Afryki, gdzie na wodach Oceanu Indyjskiego somalijscy piraci przetrzymują w szalupie kapitana kontenerowca "Maersk Alabama". Jednostka została zaatakowana w środę około 500 kilometrów od wybrzeży Somalii. Wkrótce potem licząca 20 osób załoga zdołała odbić statek, ale jego kapitan znalazł się wraz z piratami w spuszczonej na wodę łodzi ratunkowej.
Kapitan Richard Phillips znajduje się w łodzi ratunkowej swego statku wraz z czterema piratami. Miał z własnej woli oddać się w ręce napastników, stając się ich zakładnikiem, by w ten sposób zapewnić bezpieczeństwo załodze. Łódź nie ma już rzekomo paliwa, musi więc pozostawać w strefie, gdzie doszło do napadu.
Cytowany przez internetowy portal BBC przedstawiciel piratów twierdzi, że porywacze czekają na przybycie swych kolegów i domagać się będą okupu zarówno za kapitana, jak i za zniszczoną przez załogę "Maersk Alabamy" ich łódź.
Dowództwo amerykańskich sił wojskowych zapowiedziało przybycie na wody w rejonie Somalii dodatkowych jednostek w ciągu 24-48 godzin.
Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton określiła w czwartek napastników mianem zwykłych kryminalistów. Uruchamiany wiele mechanizmów, w tym siły marynarki wojennej i FBI, by rozwiązać tę sytuację i wymierzyć sprawiedliwość piratom - stwierdziła.
"Maersk Alabama" płynął z Dżibuti do Mombasy w Kenii z charytatywnym ładunkiem tysięcy ton żywności, przeznaczonej dla Somalii i Ugandy.