Roman Polański wniósł do sądu w Los Angeles wniosek o oddalenie zarzutu, który ciąży na nim od 30 lat. Chodzi o kontakty seksualne z 13-latką. Adwokaci reżysera uzasadnili podanie uchybieniami, jakie miały popełnić prokuratura i sąd podczas procesu w 1977 roku. Polański, nie czekając wówczas na wyrok, uciekł ze Stanów Zjednoczonych i od tej pory za Oceanem obowiązuje nakaz jego aresztowania.
Zainteresowanie zarzutami wobec Romana Polańskiego powróciło za sprawą filmu dokumentalnego, który pokazano w tym roku. Autorka dokumentu zebrała informacje i wypowiedzi osób, zaangażowanych w sprawę reżysera 30 lat temu. Wynika z nich, że wokół procesu toczyła się dziwna gra wymiaru sprawiedliwości. Prowadzący sprawę sędzia uwielbiał podobno procesy gwiazd, bo gwarantowały mu obecność w mediach. Także decyzje które podejmował, miały być obliczone na rogłos. W sprawie Polańskiego sędzia zignorował na przykład ustalenia prokuratury i obrońców reżysera oraz złamał przyjęte przez strony porozumienie. Nawet człowiek, który 30 lat temu oskarżał Polańskiego, przyznał teraz, że nie dziwi się ucieczce reżysera, bo jego proces był specyficzny. Wszystkie te argumenty znalazły się w liczącym ponad 200 stron wniosku do sądu, który złozyli właśnie adwokaci Polańskiego.
Roman Polański od ponad 30 lat mieszka we Francji. Gdyby sąd uznał go winnym, groziłoby mu w Stanach Zjednoczonych dożywocie. Z obawy przed aresztowaniem Polański nie odebrał nagrody Oscara, przyznanej mu za reżyserię filmu „Pianista”.