FBI rozsyła ponad 30 tysięcy listów rocznie do bibliotek i innych instytucji, zbierając dane osobiste o zwykłych obywatelach, nie podejrzewanych o żadne przestępstwa - ujawnia "Washington Post".
Listy tego rodzaju wysyłano poprzednio w śledztwach z podejrzeniem o szpiegostwo, ale po atakach z 11 września 2001 roku zaczęto je stosować na znacznie większą skalę, uzasadniając to Ustawą Patriotyczną o walce z terroryzmem.
Administracja prezydenta Busha nie podała jak na razie przykładu, żeby takie działania FBI pomogły w pokrzyżowaniu jakichś terrorystycznych planów.