Odnaleziono dwie czarne skrzynki rosyjskiego samolotu, który rozbił się wczoraj na Ukrainie. W katastrofie zginęło 170 osób - wszystkie znajdujące się na pokładzie. Według wstępnych informacji wśród ofiar jest Holender, Francuz, Fin i dwóch Niemców.
Wciąż jednak ustalana jest jeszcze ostateczna lista pasażerów - mówi Wasilij Nalotienko, wicedyrektor lotniska Pułkowo w Petersburgu, gdzie zlokalizowane są linie lotnicze, do których należał samolot Tu-154. Jak na razie z wraku wydobyto 130 ciał. Na miejscu katastrofy wciąż pracują służby ratownicze.
Samolot lecący z Anapy, na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego, do Petersburga, rozbił się koło Doniecka na wschodzie Ukrainy. Miał na pokładzie - według różnych źródeł - 159-160 pasażerów i 10 lub 11 członków załogi. Wśród pasażerów było około 40 dzieci wracających z wakacji przed początkiem roku szkolnego. Większość pozostałych pasażerów to ich rodziny.
Rosyjskie władze wykluczyły, aby przyczyną katastrofy był akt terroryzmu. Według rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych samolot został najprawdopodobniej został trafiony przez piorun, na wysokości 10 tys. metrów na pokładzie wybuchł pożar i załoga podjęła decyzję o awaryjnym lądowaniu. Jednak podwozie nie wysunęło się i samolot lądował sunąc kadłubem po ziemi. Wcześniej szefowie lotnictwa rosyjskiego sugerowali, że przyczyną katastrofy były turbulencje.