Jeśli wybory prezydenckie nie będą przebiegały w sposób demokratyczny, wobec odpowiedzialnych za ten stan zostaną zastosowane sankcje – ostrzega Białoruś zaniepokojona Unia Europejska. Reżim Łukaszenki jednak nic sobie nie robi z tych ostrzeżeń.
Nic dziwnego, ponieważ reżimowi urzędnicy od dawna są uznawani za osoby niepożądane w Unii Europejskiej. Mają oni natomiast nieograniczone możliwości wpływania na kształt wyborów w swoim kraju.
Przyznam, że mnie ostrzegają. Oni się boją. Dziś powiedzieli, że może w czasie wyborów tego nie zrobią, ale od razu po wyborach ja otrzymam „wszystko” i moja rodzina też - powiedział RMF Aleksander Milinkiewicz, opozycyjny kandydat na prezydenta, którego znów próbowano zastraszyć.
Groźby pod adresem opozycjonistów nie są na Białorusi czymś nowym. Trzeba jednak pamiętać, że podporządkowane prezydentowi służby specjalne nie boją się także używać siły. Wczoraj ubrani po cywilnemu funkcjonariusze oddziału szybkiego reagowania MSW pobili Aleksandra Kazulina – jednego z kontrkandydatów Łukaszenki.
Kto nie walczy o wolność, nigdy nie będzie jej miał - podkreśla Milinkiewicz, który nie boi się działań Łukaszenki. Wbrew groźbom, wezwał Białorusinów, by w wyborczy wieczór 19 marca wyszli na ulice pilnować uczciwości wyborów.