Po atakach demonstrantów na placówki dyplomatyczne Turcji, Ankara zdecydowała się wycofać z Syrii rodziny dyplomatów - poinformowała turecka telewizja. Francuski MSZ zażądał wyjaśnień w sprawie ataków na swe konsulaty.
Ankara ewakuuje część swego personelu po tym, jak liczący około tysiąca osób tłum zaatakował turecką ambasadę w Damaszku w sobotę wieczorem, rzucając kamieniami i butelkami. Protestujących rozpędziła policja - poinformowała turecka agencja Anatolian.
Ministerstwo spraw zagranicznych Turcji zażądało też od Syrii gwarancji bezpieczeństwa dla swych misji dyplomatycznych.
Zwolennicy el-Asada, zorganizowali w niedzielę w centrum Damaszku demonstrację, mającą być wyrazem poparcia dla prezydenta Baszara el-Asada. Manifestujący potępili decyzję Ligi Arabskiej dotyczącą zawieszenia członkostwa Syrii w prawach członka tej organizacji.
Również w niedzielę w mieście Hama siły bezpieczeństwa zabiły cztery osoby, które wykrzykiwały hasła protestu przeciw el-Asadowi, podczas demonstracji popierającej prezydenta.
W sobotę Liga Arabska zawiesiła członkostwo Syrii, po tym jak władze tego kraju nie dotrzymały obietnicy powstrzymania się od dalszych akcji policji i wojska przeciwko demonstrantom domagającym się demokratyzacji i rozpoczęcia dialogu z opozycją.
Po tej decyzji tłumy demonstrantów uzbrojonych w noże i pałki zaatakowały w sobotę wieczorem ambasadę Arabii Saudyjskiej i Kataru w Damaszku oraz konsulaty Francji i Turcji w Latakii. Źródła dyplomatyczne poinformowały, że zaatakowane placówki zostały poważnie zniszczone.
Według wydanego w niedzielę komunikatu francuskiego MSZ, ze względu na zagrożenie dla francuskich interesów i placówek ambasador Syrii w Paryżu został wezwany do złożenia wyjaśnień - poinformowała agencja AFP.
Reuters podał, że Syria wzywa do zorganizowania nadzwyczajnego szczytu przywódców krajów Ligi Arabskiej, by omówić eskalację napięć w kraju.
Liga Arabska rozważa ze swej strony, w jaki sposób można stworzyć mechanizmy chroniące ludność cywilną Syrii przed przemocą - pisze AFP.