Prezydent USA Donald Trump złożył hołd 2977 ofiarom ataków terrorystycznych z 11 września 2001 r. Występując przed Pentagonem powiedział, że 16 lat temu te ataki "zmieniły świat i zmieniły każdego z nas".
Trump, który po raz pierwszy przewodniczył obchodom upamiętniającym ofiary zamachów terrorystycznych dokonanych przez islamskich fanatyków 11 września 2001 r., powiedział, że ataki te "otworzyły nasze oczy na czeluści zła, z jakimi mamy do czynienia".
Prezydent obiecał zgromadzonym przed Pentagonem, w tym rodzinom i bliskim 184 Amerykanów - pracowników resortu obrony, pasażerów i załogi samolotu, który wbił się w ten budynek - że zrobi wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo Amerykanom.
Terroryści na tej bardzo dużej Ziemi nie mają żadnego miejsca do ukrycia się - ostrzegł amerykański prezydent.
Trump w przemówieniu ani razu nie użył często stosowanego przez niego podczas kampanii wyborczej terminu "radykalny islamski terroryzm", który zdaniem doradców prezydenta, w tym doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMastera, nie jest "politycznie pomocny".
Trump był w Nowym Jorku 11 września 2001 r., kiedy dominujące w pejzażu Manhattanu bliźniacze wieże World Trade Center zostały zaatakowane przez terrorystów, którzy uderzyli w nie dwoma uprowadzonymi samolotami pasażerskimi.
Prezydent powiedział, że tamte ataki były nawet gorsze od japońskiego ataku na Pearl Harbor.
Wcześniej Trump wraz z małżonką, członkami gabinetu i pracownikami Białego Domu punktualnie o godz. 8.46 czasu nowojorskiego, kiedy pierwszy samolot uderzył w World Trade Center, uczcił minutą ciszy pamięć prawie 3 tys. ofiar ataków terrorystycznych z 11 września 2001.
Wiceprezydent Mike Pence przemawiał w poniedziałek w okolicach Shanksville w stanie Pensylwania w miejscu katastrofy czwartego porwanego przez terrorystów samolotu. Samolot roztrzaskał się, kiedy załoga i pasażerowie lotu 93 linii United Airlines podjęli próbę obezwładnienia terrorystów, zamierzających zaatakować Biały Dom lub Kapitol.
(mal)