Podobno ich zamordowano, zwłoki zostały spalone na wysypisku śmieci, a prochy wyrzucone do rzeki San Juan w Meksyku. Mowa o 43 studentach, którzy dokładnie 10 lat temu zaginęli w mieście Iguala. Do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało. Choć aresztowano już 120 osób zamieszanych w sprawę, to nadal nikt nie wie, kto jest winny.
To jedna z najbardziej poruszających i tajemniczych spraw w całym Meksyku. Dokładnie 10 lat temu, 43 studentów zaginęło w mieście Iguala w Meksyku.
26 września 2014 roku grupa studentów uczelni pedagogicznej w Ayotzinapa wybrała się na coroczny protest do stolicy kraju. Na dworcu głównym młodzież przejęła kilka autobusów, nakazując kierowcom zmianę trasy.
Po drodze zostali jednak zatrzymani przez policję. Do tej pory nie jest jasne, co działo się dalej. Władze miasta stwierdziły, że zostali zamordowani, ale po 10 latach przekazały rodzinom tylko małe fragmenty kości trojga z nich.
Osoba umiera i możesz powiedzieć, że przynajmniej wiesz, gdzie ona jest. Dopóki nie mam całego ciała, moja walka trwa - mówiła w filmie dokumentalnym BBC Luz Maria Telumbre, matka jednego z zaginionych, chłopaka o imieniu Christian.
Po krótkim śledztwie ówczesne władze ogłosiły, że studenci zostali uprowadzeni przez skorumpowanych funkcjonariuszy lokalnej policji, działających w zmowie z gangiem narkotykowym Guerreros Unidos. Gangsterzy mieli następnie ich zamordować, spalić ich zwłoki na wysypisku śmieci, a prochy wyrzucić do rzeki San Juan.
Podejrzewano, że Guerreros Unidos wzięli studentów za członków wrogiego gangu. Pojawiły się też przypuszczenia, że w Iguala studenci nieświadomie przejęli autobusy, którymi przemycano duże ilości heroiny, mającej ostatecznie trafić do USA.
Jednak później śledztwa CIDH, prokuratury generalnej i powołanej przez administrację Lopeza Obradora specjalnej Komisji Prawdy wykazały, że wersja o spaleniu zwłok na wysypisku oparta była na zeznaniach wymuszonych torturami i sfałszowanych dowodach.
Ustalono też, że w sprawę uwikłani byli nie tylko Guerreros Unidos i lokalni policjanci, ale też policja stanowa i federalna. Ponadto wydarzenia tamtej nocy na bieżąco śledziło wojsko, które podsłuchiwało gangsterów i miało swoich agentów na uczelni.
Dlatego eksperci badający sprawę domagają się ujawnienia informacji wywiadowczych zebranych przez wojsko. Siły zbrojne twierdzą, że przekazały już wszystkie dane, ale - jak podała agencja AP - mimo nakazu prezydenta tak się nie stało.
W związku ze sprawą zaginięcia studentów aresztowanych jest obecnie około 120 osób, ale żadna z nich nie została jak dotąd skazana. Były prokurator generalny Jesus Murillo Karam, który nadzorował pierwsze śledztwo, jest oskarżony o tortury i przedstawianie fałszywej wersji wydarzeń.