Tak gigantycznych pożarów lasów spowodowanych upałami i suszą w Szwecji nie było od lat. Płoną lasy w kilkudziesiąciu miejscach – od północy pod Kołem Podbiegunowym po wybrzeże Bałtyku na południu. Z ogniem walczą strażacy, policjanci, wojsko i setki ochotników. Wiele osób musiało opuścić swoje domy.
W nocy w panice ewakuowano setki mieszkańców miejscowości na terenie prowincji: Hälsingland, Jämtland i Dalarna.
W Szwecji od tygodni nie spadła ani jedna kropla deszczu, każdego dnia temperatura sięga trzydziestu kilku stopni. Drzewa w lasach są suche jak zapałki. Trudny do opanowania ogień rozprzestrzenia się w zatrważającym tempie. Strażacy mówią, że ogień pochłania 10 metrów w ciągu sekundy.
W odpowiedzi na apel o pomoc Unia Europejska wysłała do Szwecji do walki z ogniem dwa włoskie samoloty gaśnicze. Kolejne dwa obiecała Francja.
Policja apeluje, by mieszkańcy i turyści opuścili tereny wokół jezior: Ängratörn, Hennan, Letssjön och Lossjön, by maszyny te mogły bez problemu tankować z nich wodę potrzebną do zrzucania na płonące lasy.
Na pomoc szwedzkim strażakom swoich ludzi wysyłają Dania, Norwegia i Finlandia.
Szwedzkiej straży pożarnej zaczyna powoli brakować sprzętu. Potrzebujemy sprzętu, potrzebujemy śmigłowców. Nie mamy wystarczającej ilości zapasów. Obecnie w Szwecji jest około 40 pożarów. A w całym państwie nie ma helikoptera ani pilota, który nie jest zaangażowany w zwalczanie żywiołu - powiedział jeden ze strażaków Thomas Aronsson.
(j.+jus.)