Protestujący w Hongkongu są wrogami publicznymi, ale nigdy nie osiągną swoich celów przemocą - powiedziała w poniedziałek szefowa władz Hongkongu Carrie Lam. Tego dnia policja postrzeliła demonstranta ostrą amunicją, a inny mężczyzna został podpalony.

Uczestnicy trwających od czerwca prodemokratycznych protestów "nigdy nie zwyciężą" - oceniła Lam podczas spotkania z dziennikarzami. Towarzyszyło jej kilku członków jej rządu, ale nie udzielali oni wypowiedzi.

Jeśli wciąż jest jakieś myślenie życzeniowe, że eskalacja przemocy sprawi, że rząd specjalnego regionu administracyjnego Hongkong ugnie się pod presją i spełni tak zwane żądania polityczne, oświadczam jasno i wyraźnie: to się nigdy nie stanie - powiedziała szefowa administracji, cytowana przez publiczną stację RTHK.

Zaznaczyła, że w poniedziałek demonstranci rzucali przedmioty z wysokości i wywoływali pożary, w tym wewnątrz pociągu metra. W ciągu dnia obrażenia odniosło ponad 60 osób, z czego część zostało poważnie rannych - dodała.

Ranni protestujący

Lam wymieniła przy tym sprawę uczestnika protestów postrzelonego ostrą amunicją przez policjanta w dzielnicy Sai Wan Ho. Według miejscowych mediów 21-latek przeszedł operację w szpitalu, ale w poniedziałek po południu jego stan wciąż był krytyczny.

W sieciach społecznościowych krąży nagranie przedstawiające rzekomo moment postrzelenia demonstranta. Na nagraniu policjant drogówki strzela z bliskiej odległości w tors ubranego na czarno mężczyzny, który wygląda na nieuzbrojonego. Według policji mężczyzna usiłował wyrwać broń z ręki funkcjonariusza, który oddał strzał, by temu zapobiec.

Szefowa władz odniosła się również do sprawy mężczyzny w średnim wieku, który został w poniedziałek oblany łatwopalną cieczą i podpalony. Według RTHK do zdarzenia doszło w czasie kłótni z udziałem tego mężczyzny i grupy innych osób. Lam nazwała podpalenie "absolutnie nieludzkim aktem, na jaki nikt nie powinien się zgodzić".

Państwowa chińska telewizja CCTV podała, że mężczyzna kłócił się z uczestnikami protestów, a wcześniej w poniedziałek pomagał policji przegonić demonstrantów dewastujących wnętrze jednej ze stacji metra. Według policji podpalony mężczyzna jest w stanie krytycznym.

Liczne protesty w całym regionie

Protesty odbywały się w poniedziałek w wielu miejscach regionu, w tym na kampusach uczelni wyższych. Demonstranci dokonywali aktów wandalizmu na stacjach metra i zakłócili pracę niektórych linii, rzucając przedmioty na tory. Grupa demonstrantów zablokowała również ruch na części ulic w dzielnicy Mong Kok. Policja użyła gazu łzawiącego, by rozgonić protesty w dzielnicy Tseung Kwan O, na terenie terminalu autobusowego w dzielnicy Sha Tin, w pobliżu kampusu Uniwersytetu Chińskiego w Hongkongu, a także w finansowej dzielnicy Central na wyspie Hongkong.

Hongkoński sąd wyznaczył w poniedziałek na 13 stycznia 2020 roku rozprawę w sprawie siedmiu prodemokratycznych posłów lokalnego parlamentu, oskarżonych o utrudnianie pracy tej izby w maju. W parlamencie doszło wówczas do awantury związanej z wycofanym obecnie projektem nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który był przyczyną trwających w regionie protestów. Wszyscy oskarżeni posłowie zostali zwolnieni za kaucją.

Pod presją trwających od czerwca protestów rząd Hongkongu wycofał kontrowersyjny projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego, ale nie przychylił się do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni m.in. demokratycznych wyborów władz regionu i niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, której zarzucają brutalność i używanie nadmiernej siły.