Brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson ocenił, że użycie broni chemicznej w ataku na Siergieja Skripala miało za zadanie "w dobitny rosyjski sposób wysłać sygnał do tych, którym przyszłoby na myśl przeciwstawić się represjom ze strony putinowskiej Rosji".
W napisanym dla PAP artykule, tuż przed piątkowym spotkaniem z polskim ministrem spraw zagranicznych Jackiem Czaputowiczem w Londynie, szef brytyjskiego MSZ podkreślił, iż "niewesoła prawda jest taka, że to, co zdarzyło się w Salisbury, mogło się zdarzyć w jakimkolwiek innym miejscu", i ocenił, że Kreml "zuchwale lekceważy najistotniejsze zasady międzynarodowego współistnienia".
Johnson przypomniał, że w Wielkiej Brytanii prawa miejskie otrzymuje każde miasto, w którym jest katedra, i choć Salisbury - miejsce ataku na byłego pułkownika GRU i współpracownika brytyjskich służb Siergieja Skripala i jego córkę - "otrzymało ten zaszczyt niemal 800 lat temu, to wspaniała katedra do dziś góruje nad jego ulicami".
Można zatem wyobrazić sobie poczucie odrazy - a w istocie gwałtu - jakiego doznała Wielka Brytania w sytuacji, gdy w tym spokojnym, średniowiecznym mieście doszło do pierwszego w Europie ofensywnego użycia środka paralityczno-drgawkowego po II wojnie światowej - napisał Johnson. Jak zaznaczył, "dwie osoby będące głównym celem owego ataku, Siergiej Skripal i jego córka Julia, są w stanie krytycznym", a "w szpitalu znajduje się również funkcjonariusz policji, który pospieszył im z pomocą".
Kolejnych 18 osób wymagało interwencji medycznej tylko dlatego, że w momencie użycia tego środka znajdowały się w pobliżu. Jest jedynie kwestią przypadku, że dziś nie ma więcej ofiar; sprawców najwyraźniej nie obchodziło, jak wiele niewinnych osób znajdzie się w niebezpieczeństwie. Nie mogę przestać myśleć o nonszalanckiej obojętności tego ataku oraz o jego niesamowitej bezczelności - argumentował.
Johnson podkreślił, że brytyjscy eksperci "zidentyfikowali broń użytą w dniu 4 marca w Salisbury jako środek paraliżująco-drgawkowy czwartej generacji znany pod nazwą "Nowiczok", wymyślony po to, aby siać spustoszenie w ośrodkowym układzie nerwowym i powodować powolną śmierć" ofiar. Jak przypomniał, "rosyjscy naukowcy opracowali "Nowiczok" w latach siedemdziesiątych XX wieku" i "dziś tylko Rosja ma jednocześnie tradycję sponsorowanych przez państwo zabójstw, a także publicznie deklarowany motyw stojący za próbą zabicia Siergieja Skripala oraz zapasy środków typu "Nowiczok".
Minister przypomniał, że w poniedziałek wezwał rosyjskiego ambasadora i "dał jego rządowi 36 godzin na udzielenie nam informacji, czy być może zniknęła jakaś część tych zapasów", ale "Kreml nie udzielił w tym terminie żadnej odpowiedzi". Brytyjski rząd doszedł do jedynego możliwego wniosku: że państwo rosyjskie dokonało w brytyjskim mieście próby morderstwa za pomocą śmiercionośnego środka paralityczno-drgawkowego zabronionego na mocy Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej - stwierdził.
Johnson dodał, że w efekcie w środę "premier Theresa May zapowiedziała największe wydalenie dyplomatów rosyjskich z Wielkiej Brytanii od ponad 30 lat, obejmujące 23 niezgłoszonych oficerów wywiadu", a jej rząd zamierza podjąć "szereg środków w celu ochrony Wielkiej Brytanii przed wrogimi państwami oraz rozmontowania rosyjskiej siatki szpiegowskiej w naszym kraju".
Szef MSZ zaznaczył jednak, że "ta sprawa wykracza daleko poza spór bilateralny". Jeżeli państwo rosyjskie gotowe jest stosować zakazaną broń w brytyjskim mieście - co sprowadza się do bezprawnego użycia siły przeciwko Zjednoczonemu Królestwu - oznacza to, że Kreml ewidentnie chce działać bez ograniczeń. Niewesoła prawda jest taka, że to, co zdarzyło się w Salisbury, mogło się zdarzyć w jakimkolwiek innym miejscu - ostrzegł.
Odczytuję ten incydent jako część schematu zuchwałych zachowań prezydenta Władimira Putina. Wspólnym wątkiem łączącym otrucie w Salisbury z aneksją Krymu, cyberatakami na Ukrainie, włamaniem się do sieci komputerowej parlamentu Niemiec oraz mieszaniem się Rosji w zagraniczne wybory jest zuchwałe lekceważenie przez Kreml najistotniejszych zasad międzynarodowego współistnienia - argumentował.
Jednocześnie Johnson ocenił, że "najbardziej wymowny w tym wszystkim jest fakt, iż Rosja zadała sobie ogromny trud, aby ukryć fakt użycia broni chemicznej przez reżim Asada w Syrii", i choć "w październiku ubiegłego roku międzynarodowe śledztwo potwierdziło, że w kwietniu 2017 roku reżim Asada użył sarinu, gazu działającego na układ nerwowy, w ataku na miasto Chan Szajchun", to "zamiast potępić Asada, Rosja go kryła, wetując wznowienie międzynarodowego śledztwa i w rezultacie wymuszając jego zamknięcie".
O ile łatwiej jest jakiemuś państwu użyć broni chemicznej, jeżeli jego rząd już wcześniej tolerował i chciał ukryć jej użycie przez innych? Wiązałbym pobłażliwość Putina wobec okrutnych działań Asada w Syrii z ewidentnym dążeniem państwa rosyjskiego do użycia broni chemicznej na brytyjskiej ziemi - oświadczył.
Johnson dodał także, że według jego oceny "+Nowiczok+ został użyty nie bez powodu: w dobitny rosyjski sposób wysyła on sygnał do tych wszystkich, którym przyszłoby na myśl przeciwstawić się nasilającym się represjom ze strony putinowskiej Rosji". Komunikat jest jasny: znajdziemy cię, dopadniemy cię, zabijemy cię - i mimo że ze wzgardą temu zaprzeczymy, świat bez wątpienia będzie wiedział, że była to robota Rosji - podkreślił.
Szef brytyjskiego MSZ przypomniał jednocześnie, że "jako stały członek Rady Bezpieczeństwa Rosja ma szczególny obowiązek przestrzegania zasad właściwego postępowania na arenie międzynarodowej", a "postępując odwrotnie i depcząc te zasady, Kreml wręcz zagraża architekturze globalnego bezpieczeństwa". Wszystkie odpowiedzialne państwa mają wspólny obowiązek zajęcia pryncypialnego stanowiska wobec takiego postępowania. Jestem niezmiernie zbudowany poparciem, jakie Wielka Brytania już uzyskała ze strony NATO i naszych europejskich przyjaciół - napisał.
Jak dodał "z ogromną przyjemnością" spotka się w piątek w Londynie z polskim ministrem spraw zagranicznych Jackiem Czaputowiczem; "jestem pewien, że w obliczu tej poważnej sytuacji zajmiemy takie samo stanowisko" - zapewnił. Zapowiedziane przez premier May środki przeciwko Rosji nie wiążą się wyłącznie z atakiem w Salisbury. Wielka Brytania chce podtrzymywać zasady, od których zależy bezpieczeństwo każdego kraju - tłumaczył; dodał, że "ma nadzieję i wierzy, że nasi przyjaciele staną po naszej stronie".
Premier Wielkiej Brytanii Theresa May stwierdziła w środę, iż brytyjski rząd "musiał uznać, że Rosja odpowiada za próbę zabójstwa Siergieja Skripala i jego córki". Zapowiedziała również wydalenie 23 rosyjskich dyplomatów uznanych za niezgłoszonych oficerów rosyjskiego wywiadu; to największa liczba wydalonych rosyjskich dyplomatów od ponad 30 lat.
Skripal - były pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, który w przeszłości był skazany w Rosji za szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii - oraz towarzysząca mu córka Julia trafili 4 marca do szpitala w stanie krytycznym, gdy stracili przytomność w centrum handlowym w Salisbury na południowy zachód od Londynu.
Mężczyzna został w 2006 r. skazany na 13 lat więzienia za przekazywanie od lat 90. Brytyjczykom danych na temat działających w Europie rosyjskich agentów. W trakcie procesu przyznał się do stawianych mu zarzutów. W 2010 r. został ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i objęty dokonaną na lotnisku w Wiedniu wymianą czterech rosyjskich więźniów na 10 szpiegów przetrzymywanych przez amerykańskie Federalne Biuro Śledcze (FBI).
(m)