Przed trybunałem ONZ ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii wznowiono zawieszony w maju proces byłego dowódcy sił Serbów bośniackich generała Ratko Mladicia. Haski sąd wysłuchał zeznań pierwszego świadka oskarżenia, który opisał swoją ucieczkę przed siłami serbskimi w listopadzie 1992 roku. "Ludzie mówili: 'Siedźcie cicho, zamknijcie się, Serbowie nadchodzą'. Sekundę później kule zaczęły świstać" - opowiadał 34-letni Elvedin Pasić.
Byłem jak sparaliżowany. Miałem wrażenie, jakby to były olbrzymie muchy, nie zdawałem sobie sprawy, że były to kule - opowiadał świadek, który przeżył masakrę około 150 osób we wsi Grabovica na północy Bośni. Miał wtedy 14 lat. Wcześniej, wiosną 1992 roku, Serbowie zbombardowali jego rodzinną wieś, z której uciekł wraz z ojcem i wujem.
Proces Mladicia, oskarżonego o zbrodnie popełnione podczas wojny w Bośni w latach 1992-1995, rozpoczął się w Hadze 16 maja od odczytania aktu oskarżenia. Dzień później postępowanie odroczono ze względów proceduralnych. Jak oświadczył wówczas sędzia przewodniczący Alphons Orie, decyzja zapadła z powodu "poważnych błędów", jakich dopuściła się prokuratura, która nie przedstawiła obrońcom Mladicia całości zebranego materiału dowodowego.
Akt oskarżenia stawia 70-letniemu Mladiciowi 11 zarzutów, obejmujących ludobójstwo, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym udział w masakrze blisko 8 tysięcy Muzułmanów w Srebrenicy w lipcu 1995 roku.
Mladić nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że działał w obronie Serbów w Bośni. Jeśli zostanie skazany, grozi mu dożywocie.