Strzelanina w szkole w niewielkiej miejscowości La Loche w Kanadzie. Zginęły 4 osoby, w tym dwa bracia zamachowca. Informację przekazał pełniący obowiązki mera tej miejscowości Kevin Janvier

Strzelanina w szkole w niewielkiej miejscowości La Loche w Kanadzie. Zginęły 4 osoby, w tym dwa bracia zamachowca. Informację przekazał pełniący obowiązki mera tej miejscowości Kevin Janvier
Zdjęcie ilustracyjne / ESTEBAN BIBA /PAP/EPA

Janvier oświadczył agencji Associated Press, że wśród ofiar śmiertelnych jest jego 23-letnia córka Marie, która była nauczycielką w miejscowej szkole. Czwartą ofiarą był inny nauczyciel. Co najmniej kilka dalszych osób zostało rannych, w tym dwie ciężko. Zabójca został zatrzymany przez policję.

Z nieoficjalnych informacji policji wynika, że zabójca najpierw zastrzelił swoich dwóch młodszych braci w domu, po czym poszedł do szkoły, gdzie zastrzelił pozostałe dwie osoby. Władze nie ujawniły ani motywów sprawcy ani jego personaliów ani nazwisk ofiar.

Janvier stwierdził, że tragedia była prawdopodobnie rezultatem nieporozumień rodzinnych. Nie jestem na 100 proc. pewny co naprawdę się stało, ale rozpoczęło się to w domu, a skończyło w szkole - powiedział.

Ranni przewiezieni zostali do pobliskiego niewielkiego szpitala Keewatin Yatthe. Rzecznik lokalnych władz poinformował, że wysłano tam dodatkowych lekarzy i pielęgniarki. Dwóch najciężej rannych przewieziono do największego miasta prowincji - Saskatoon.

Kompleks szkół i placówek opieki przedszkolnej, w którym uczy się ok. 900 dzieci, został zamknięty. Kierownictwo obiektu zaapelowało na Facebooku do osób postronnych o powstrzymanie się od utrudniania śledztwa. Do strzelaniny doszło w budynku mieszczącym odpowiedniki polskiej szkoły podstawowej i średniej.

"Wybiegłem przed szkołę, wszyscy krzyczeli"

Wybiegłem przed szkołę. Wszyscy krzyczeli, słyszałem sześć, może siedem strzałów zanim wydostałem się na zewnątrz. Myślę, że potem było ich więcej - relacjonował telewizji CBC jeden z uczniów Noel Desjarlais.

Wódz lokalnego plemienia Indian Clearwater River Dene, Teddy Clark, powiedział, że cała społeczność "jest w szoku". Próbujemy jakoś dojść do siebie i zrozumieć coś z tego co się stało. Teraz nie wygląda to dobrze - powiedział Clark kanadyjskiej telewizji CBC.

Był to najtragiczniejszy tego rodzaju incydent w Kanadzie od ponad 26 lat, czyli od 1989 r. kiedy podczas strzelaniny w politechnicznej szkole średniej w Montrealu zginęło 14 uczniów. W Kanadzie obowiązują ostrzejsze przepisy regulujące dostęp do broni palnej niż w sąsiednich Stanach Zjednoczonych i dlatego do strzelanin w szkołach innych miejscach publicznych dochodzi stosunkowo rzadko.

(abs)