Nawet ponad milion osób mogło wyjść w poniedziałek na ulice Teheranu w proteście przeciw prezydentowi Mahmudowi Ahmadineżadowi. Jak informowała państwowa telewizja irańska, podczas wiecu padły strzały. Zdaniem fotoreportera agencji AP, do demonstrantów strzelała prorządowa milicja, zabijając co najmniej jednego z nich i raniąc kilku kolejnych. Opozycjoniści protestują przeciwko wynikom piątkowych wyborów prezydenckich.
W manifestacji udział wzięli również umiarkowani kontrkandydaci Ahmadineżada, Mir-Hosejn Musawi i Mehdi Karubi. Na wiecu pojawił się także były prezydent Iranu Mohammad Khatami, uważany za zwolennika reform.
Wcześniej w Teheranie doszło do starć zwolenników dotychczasowego prezydenta Mahmuda Ahmadineżada z demonstrantami, popierającymi Musawiego. Ci pierwsi poruszali się na motocyklach i bili manifestantów kijami. Agencje prasowe donoszą również o starciach demonstrantów z policją.
Irańskie władze uznały wcześniej planowany wiec zwolenników Musawiego za nielegalny. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Iranu w specjalnym komunikacie podkreśliło, iż organizatorzy wiecu nie uzyskali zezwolenia na takie zgromadzenie, stąd należy je uznać za nielegalne.
Przeciwnicy irańskiego prezydenta wyszli również na ulice Dubaju. Jesteśmy tu, by pokazać naszą złość i gniew wobec tego, jak zakończyły się wybory w Iranie. Ich wynik nie oddaje tego, co naprawdę wydarzyło się w piątek. Jesteśmy o tym głęboko przekonani, bo widzieliśmy wielu głosujących młodych ludzi. Z czymś takim nie mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich czterech lat. To upokorzenie Iranu - mówił Camran, Irańczyk mieszkający w Dubaju.
Boję się, że to będzie miało poważne polityczne konsekwencje. Więcej cenzury w gazetach. Ludzie z sił bezpieczeństwa, którzy pracują w prasie, bedą codziennie kontrolować nagłówki, artykuły - komentował ostatnie wydarzenia były minister spraw zagranicznych Iranu Ibrahim Yazdi.
Zwolennicy Musawiego twierdzą, że wybory, które odbyły się w ubiegły piątek i przyniosły miażdżące zwycięstwo Ahmadineżada, były nieuczciwe. Od ogłoszenia wyników elekcji w sobotę, w wielu miastach Iranu trwają wystąpienia zwolenników pokonanego kandydata.
Sam Musawi zaapelował do komisji wyborczej kraju o anulowanie wyników wyborów. Zarówno resort spraw wewnętrznych Iranu, jak i Ahmadineżad kategorycznie odrzucili natomiast zarzuty w sprawie jakichkolwiek nieprawidłowości wyborczych.
Uważnie śledzimy sytuację w Iranie - zwłaszcza przebieg demonstracji i kontrowersje związane z wynikami wyborów. Stanowisko moje i Organizacji Narodów Zjednoczonych jest takie, że prawa Irańczyków powinny być w pełni respektowane - skomentował wydarzenia w Teheranie sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon:
Na podobnym stanowisku stanął również Waszyngton. Stany Zjednoczone są głęboko zaniepokojone eskalacją przemocy w Iranie - oświadczył rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Ian Kelly. Jak dodał, irańskie władze powinny wyjaśnić wszelkie wątpliwości, związane z wynikiem piątkowych wyborów, a Stany Zjednoczone uważnie przyglądają się wydarzeniom w tym kraju.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądała natomiast od władz Iranu dokładnej informacji na temat przebiegu wyborów prezydenckich w tym kraju oraz - wobec licznych zarzutów o nieprawidłowości - przejrzystej kontroli ich wyników.
Rząd federalny jest bardzo zaniepokojony sytuacją - powiedziała na konferencji prasowej po rozmowie z przebywającym w Berlinie premierem Zimbabwe Morganem Tsvangiraiem.
Potępiła również falę aresztowań po wyborach oraz utrudnianie pracy zagranicznym mediom, relacjonującym wybory i demonstracje przeciwników Mahmuda Ahmadineżada. Potępiamy falę ataków, do jakich dochodziło podczas manifestacji w Teheranie. Domagamy się wolności demonstrowania swoich poglądów i dlatego wezwaliśmy irańskiego ambasadora w Berlinie. Jesteśmy zaniepokojeni cenzurą w mediach. Żądamy dokładnej informacji na temat przebiegu wyborów prezydenckich wobec licznych zarzutów dotyczących nieprawidłowości - mówiła Merkel:
Również Unia Europejska zaapelowała do Iranu o powstrzymanie się od stosowania przemocy wobec kwestionujących wybory prezydenckie manifestantów w Teheranie. Komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner wyraziła nadzieję, że sprawdzone zostaną wszystkie skargi kwestionujące przebieg i zwycięstwo w wyborach urzędującego szefa państwa Mahmuda Ahmadineżada.
Mam pełen szacunek dla wszystkich protestujących irańskich obywateli, którzy pokazali niezadowolenie i pokojowo manifestują - oświadczyła w Luksemburgu komisarz Ferrero-Waldner. Mam nadzieję, że służby bezpieczeństwa powstrzymają się od przemocy - dodała.
Brytyjski premier Gordon Brown stwierdził natomiast, że Iran po wyborach musi odpowiedzieć na istotne pytania.