Ultimatum prezydentowi Emmanuelowi Macronowi stawiają najpotężniejsze francuskie centrale związkowe. Jeżeli projekt podwyższenia wieku emerytalnego z 62 do 64 lat nie zostanie wycofany do najbliższego wtorku, to Francję sparaliżuje największy od 18 lat bezterminowy strajk generalny.
Paryscy komentatorzy podkreślają, że wszystko wskazuje na to, iż forsowany przez prezydenta Emmanuela Macrona projekt reformy emerytalnej nie zostanie wycofany przed 7 marca. Całą Francję sparaliżuje więc prawdopodobnie strajk m.in. kolejarzy, pracowników przedsiębiorstw komunikacji miejskiej, energetyków, pocztowców, nauczycieli i służb oczyszczania miast.
Związkowcy już teraz grożą, że przestanie kursować paryskie metro i większość pociągów, a po kilku dniach może zacząć brakować paliwa na stacjach benzynowych w całym kraju.
Senacka Komisja Spraw Socjalnych, która wczoraj zajęła się rządowym projektem reformy zakładającej podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat, zaakceptowała tekst po wprowadzeniu kilku poprawek. Poprawki głównie wnoszą korzystniejsze rozwiązania w sprawie przechodzenia na emeryturę matek i ochrony starszych pracowników. Związkowcy uznali je jednak za niewystarczające.
Koalicja największych francuskich central związkowych już od połowy stycznia cyklicznie organizuje całodniowe protesty, domagając się od rządu rezygnacji z reformy systemu emerytalnego.
Rząd i prezydent Francji Emmanuel Macron argumentują, że reforma systemu emerytalnego jest konieczna, by utrzymać wypłacalność systemu. Sondaże pokazują, że dwie trzecie Francuzów wypowiada się przeciwko proponowanym zmianom. Wielu z nich uważa, ze to nienajlepszy moment na tego typu reformy. Ludzie są bowiem zmęczeni po serii epidemicznych lockdownów i muszą stawiać czoła drożyźnie, w tym astronomicznym podwyżkom cen żywności i energii.