Niespokojna sytuacja na północy Kosowa. Serbowie od soboty blokują część dróg w proteście przeciwko aresztowaniu byłego policjanta Dejana Panticia. Prisztina została zmuszona do przełożenia wyborów samorządowych, a Belgrad chce wysłać wojska na teren republiki.
Sytuacja na granicy serbsko-kosowskiej nie należała do najspokojniejszych, jednak w ostatnim czasie dochodzi do licznych eskalacji. Mieszkający na północy Kosowa Serbowie nie chcieli się zgodzić na zaordynowaną przez Prisztinę przymusową wymianę tablic rejestracyjnych. Na początku listopada 300 policjantów, etnicznych Serbów, w proteście odeszło ze stanowisk.
W sobotę zatrzymany został Dejan Pantić, były policjant, który właśnie odszedł przed miesiącem z pracy. Służby w Kosowie oskarżyły go o ataki na państwowe budynki i wybicie szyb w biurze komisji wyborczej. Serbowie oczywiście uznali to za "akt represji" Prisztiny. Rozpoczęły się protesty, Serbowie zablokowali drogi, słychać było także strzały oraz eksplozje.
Z powodu sytuacji prezydent Kosowa Vjosa Osmani ogłosiła przeniesienie wyborów samorządowych, które miały odbyć się 18 grudnia. Mają się one odbyć 23 kwietnia 2023 roku.
Prezydent Serbii Alaksandar Vuczić powiedział, że "kosowska policja nie ma czego szukać na północy" Kosowa, gdyż to “wywołuje strach serbskich mieszkańców". Stwierdził także, że Prisztina powinna uwolnić zatrzymanych Serbów.
Vuczić dodał także, że 15 grudnia Belgrad wyśle prośbę do NATO o zezwolenie na interwencję serbskiego wojska w Kosowie.
Serbia zwróci się do KFOR o zgodę na rozmieszczenie serbskiego wojska i policji w Kosowie, choć zdajemy sobie sprawę, że nie ma szans na pozytywne rozpatrzenie tej prośby - mówił.
Sprawa tablica rejestracyjnych została rozwiązana, wybory przełożone. Przestępcze gangi na północy Kosowa nie mają nawet najmniejszego powodu do stawiania barykad i atakowania kosowskiej policji. We współpracy z KFOR pracujemy nad szybkim i pokojowym rozwiązaniem sytuacji - przekazał premier Kosowa Albin Kurti.