Niezliczone dziury po pociskach, ściany i sufity pękające po wybuchach granatów, dykta zamiast wybitych szyb w oknach - tak wyglądają domy sąsiadów zabitego w Tuluzie islamskiego ekstremisty Mohameda Meraha. Teraz mieszkańcy żądają od francuskiego rządu odszkodowań za szkody wyrządzone w czasie oblężenia antyterrorystów.
Budynek, w którym zabarykadował się w marcu morderca francuskich komandosów i dzieci z żydowskiej szkoły w Tuluzie, był szturmowany przez ponad 30 godzin. W tym czasie antyterroryści wystrzelili w sumie kilkaset pocisków, używali granatów i wysadzili w powietrze ścianę jednego z mieszkań. Po ponad czterech miesiącach "krajobraz po bitwie" nie zniknął - spółki ubezpieczeniowe nie chcą pokryć kosztu remontów.
Chcemy wreszcie zapomnieć o tym koszmarze i żyć normalnie - skarży się francuskiej sieci telewizyjnej LCI była sąsiadka terrorysty. Wściekli mieszkańcy założyli Komitet Obrony - zapowiadają zaskarżenie francuskiego państwa do sądu.
33-letni Mohamed Merah zginął 22 marca tego roku od snajperskich strzałów w głowę i brzuch. Antyterroryści zabili seryjnego mordercę w trakcie szturmu na budynek, w którym się zabarykadował. Przed południem antyterroryści wtargnęli do domu w Tuluzie, gdzie zabarykadował się seryjny morderca. Do budynku dostali się wysadzając mur oddzielający pomieszczenie, w którym ukrywał się napastnik, od sąsiedniego lokalu. Wtedy doszło do strzelaniny. Merah został zabity, kiedy próbował wyskoczyć przez okno.
Szef francuskiego MSW Claude Gueant mówił, że służby specjalne zrobiły wszystko, by pojmać go żywego. Po przeprowadzonej akcji zaznaczył jednak, że nie było żadnej możliwości schwytania terrorysty, bo bronił się do ostatniej chwili. Merah sfilmował wszystkie swoje ataki, a nagrania udostępnił w internecie. Ofiary na filmach były - według prokuratury - "bardzo łatwo" rozpoznawalne. Podczas rozmów z policjantami Merah deklarował, że nie żałuje tego, co zrobił, a jedynie tego, że nie zabił większej liczby osób; szczycił się tym, że upokorzył Francję. Mówił też, że jest mudżahedinem i należy do Al-Kaidy. Zabójstwa miały być zemstą za śmierć palestyńskich dzieci w konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz odwetem na francuskiej armii za udział w zagranicznych interwencjach.
Według think tanku MEMRI, Merah mógł należeć do organizacji Fursan Al-Izza (Forsane Alizza), francuskiej komórki Al-Kaidy, której członkowie dążą do wprowadzenia szariatu w krajach zachodnich. Pojawiły się także doniesienia o pobycie podejrzanego w więzieniu w Kandaharze, na południu Afganistanu, uznawanym za bastion talibów, ale jego adwokat i przedstawiciel tamtejszych władz zdementowali te informacje. Merah był także przedstawiany jako wyznawca radykalnych odmian islamu. We Francji - w związku z tragicznymi wydarzeniami na południu kraju - rozgorzała polemika wokół funkcjonowania policji i służb specjalnych. Lewicowa opozycja i cześć mediów twierdzi, że można było wcześniej schwytać islamskiego ekstremistę, który został zabity dopiero po ponad 30 godzinach oblężenia jego domu w Tuluzie.
Francuskie media ujawniły, że już tydzień przed szturmem antyterrorystów nazwisko Meraha pojawiło się na liście 20 osób podejrzanych o zamordowanie trzech komandosów. Istniało duże prawdopodobieństwo, że napastnik skontaktował się z jednym z tych żołnierzy w internecie. Policja uzyskała listę 570 numerów interfejsów sieciowych (adresów IP) komputerów, których użytkownicy weszli na stronę z ogłoszeniem. Sprawdzaniem numerów z listy zajmowało się jednak tylko ośmiu funkcjonariuszy. Część mediów sugerowala, że jeżeli byłoby ich więcej, to być może Merah zostałby schwytany przed dokonaniem poniedziałkowej masakry przed żydowską szkolą w Tuluzie.
Według niektórych specjalistów, skompromitowały się również francuskie służby specjalne. Powinny one ciągle "mieć na oku" wszystkie rezydujące we Francji osoby, które - jak Merah - odbyły szkolenia w obozach treningowych Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie. Kiedy jednak policja chciała aresztować 23-latka, okazało się, że funkcjonariusze nie znają jego aktualnego adresu zamieszkania. Źródła w służbach specjalnych sugerują, że ekstremista został kilkakrotnie przesłuchany w sprawie pobytów w Afganistanie i Pakistanie, ale funkcjonariusze uznali, że nie stanowi on zagrożenia, bo jest "normalnym obywatelem".
Merah pracował w warsztacie samochodowym. Dziennik "Le Telegramme" twierdził jednak, że ekstremista zmylił służby specjalne. Przez pewien czas miał przetrzymywać siłą w swoim mieszkaniu syna sąsiadów, którego próbował indoktrynować, pokazując mu na sfilmowane egzekucje "niewiernych", dokonywane w Afganistanie przez talibów. Jedna z sąsiadek mówiła, że widziała, jak Merah paradował po osiedlu w paramilitarnym stroju z szablą w ręku krzycząc "Allah jest wielki!". Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe przyznał, że być może w funkcjonowaniu francuskich służb istnieją nieprawidłowości.
Na prośbę francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych zamknięto stronę na Facebooku poświęconą Mohamedowi Merahowi, która powstała tuż po jego śmierci. Do momentu wyłączenia strony "polubiło" ją ponad 430 osób. Użytkownicy umieszczali na niej komentarze krytykujące policję i chwalące radykalnych islamistów. W sieci pojawiła się także gra o nazwie "Tuluska zemsta". Zadaniem zawodnika jest wycelowanie w twarz Meraha. Każde trafienie oznacza udaremnienie ataku.