Nie ma żadnych dowodów na to, że w Katyniu rozstrzelano Polaków. Nie ma również dowodów, że nie żyją - w tak absurdalny sposób Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego Rosji uzasadniło oddalenie zażalenia rosyjskich prawników, reprezentujących rodziny dziesięciu ofiar mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku.
Adwokaci rodzin Anna Stawicka i Roman Karpiński domagali się między innymi uchylenia postanowienia Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji z września 2004 roku o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni. Chcieli również, by ich klientom umożliwiono zapoznanie się z decyzją o umorzeniu, co wymagałoby odtajnienia dokumentu.
Sąd uznał jednak, że z tysięcy polskich oficerów rozstrzelano w rzeczywistości tylko 22 osoby - bo tylko tyle ofiar udało się zidentyfikować rosyjskim śledczym. Jeśli nie zidentyfikowali, to nie rozstrzelali. Nieważne, że znaleziono ogromną liczbę ciał. To niczego nie oznacza, bo zdaniem sądu, rozstrzelano tylko 22 osoby. A pozostałe ciała? To nikogo nie interesuje i interesować nie będzie - mówi Anna Stawicka:
Sąd najwyższy uznał ponadto, że nie będzie nowej identyfikacji ciał ani śledztwa, bowiem według komunistycznego kodeksu karnego z 1926 roku wszystkie czyny są już przedawnione.
Adwokaci zapowiedzieli, że zaskarżą czwartkową decyzję rosyjskiego sądu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.