Wydarzenia w Warszawie dowiodły, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest silniejszy niż w Rosji - oświadczył przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych rosyjskiej Dumy Państwowej Aleksiej Puszkow. Odniósł się w ten sposób do burd, do jakich doszło 11 listopada przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie.
Wydarzenia w Warszawie dowodzą, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest o wiele silniejszy niż w Rosji. UE powinna zająć się swoimi członkami, a nie pouczać nas - napisał rosyjski deputowany na swoim koncie na Twitterze.
Wczoraj po południu ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości zorganizowany przez środowiska narodowe. Gdy przechodził ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej, w ogniu stanęła budka policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady, podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok.
Po incydencie wzmocniono policyjną ochronę wokół polskiej ambasady w Moskwie. Już wieczorem pojawili się tam policjanci z bronią.
Rosyjskie MSW odmawia komentarza w tej sprawie, natomiast ostro komentują ją rosyjskie media. Rządowa telewizja Rossija 24 donosi o "nacjonalistycznych bachanaliach" w polskiej stolicy, a także o "pogromach" i "szturmie" na rosyjską ambasadę. Bulwarowa "Komsomolskaja Prawda" przekonuje zaś, że polscy nacjonaliści zamierzali podpalić ambasadę.