"Moskwa nigdy nie groziła Warszawie. Polskie media tworzą mity o rosyjskim zagrożeniu" - powiedział w wywiadzie dla agencji RIA Novosti ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew. "W Polsce cała polityczna elita i w ślad za nią polska prasa, ostrzegają swoich obywateli o zagrożeniu ze wschodu, ze strony Rosji. Jeszcze wiosną ubiegłego roku ówczesny premier Donald Tusk uprzedzał, że polskie dzieci 1 września mogą nie pójść do szkoły, dlatego, że w Polsce może zacząć się wojna" - pisze rosyjska agencja, cytując ambasadora.

To całkowicie oczywiste, że Moskwa nigdy nie groziła Warszawie. Kiedy słyszymy domysły, że jakoby ze strony Rosji istnieje jakieś niebezpieczeństwo agresji, okupacji sąsiednich państw- to wywołuje co najmniej zakłopotanie. I najprostsze pytanie w odpowiedzi. Czy nam Rosjanom to potrzebne? Dlaczego miałoby to być nam to potrzebne? - pyta rosyjski dyplomata.

Ambasador dodaje następnie, że Warszawie udaje się straszyć swoich obywateli mitycznym rosyjskim niebezpieczeństwem. Polaków straszą. Wywołują wśród nich panikę. Co w tym dobrego? To nierealne zagrożenie - podkreśla Siergiej Andriejew.

Równocześnie rosyjski politolog Władimir Korniłow jest zdania, że polskim politykom brakuje odpowiedzialności. W tym kontekście wymienia aktualnego marszałka Radosława Sikorskiego. Jego zdaniem, były szef polskiej dyplomacji "opowiada bajki". U Polaka Sikorskiego rozdwojenie jaźni - pisze w komentarzu Kormniłow. Niedawno opowiadał o tym, jak Władimir Putin osobiście proponował  Donaldowi Tuskowi podział Ukrainy. Teraz twierdzi, że Putin zmuszał Janukowycza do zduszenia Majdanu siłą. W Polsce coś ciężko z odpowiedzialnością i adekwatnością, kiedy rzecz dotyczy rosyjskiego prezydenta i samej Rosji - podsumowuje politolog.