Komputery amerykańskiego ministerstwa obrony stały się obiektem ataku elektronicznego, który mógł być podjęty z Rosji – donosi dziennik "Los Angeles Times". Celem hakerów były komputery sztabu Centralnego Dowództwa wojsk USA, który nadzoruje działania sił amerykańskich w Iraku i Afganistanie.
Do ataku doszło w ubiegłym tygodniu. Wojsko nie ujawnia, jakie szkody on spowodował. Eksperci Pentagonu informują natomiast, że nie wykryto jego dokładnego źródła ani motywu. Nie wiadomo również, czy dokonał go indywidualny haker, czy też w akcję zamieszane były władze Rosji.
Wojskowe komputery są w Stanach Zjednoczonych częstym celem hakerów. Tym razem jednak, jak podkreślają przedstawiciele armii, agresorzy zastosowali tak zwany złośliwy software, zaprojektowany specjalnie do uszkadzania militarnych sieci komputerowych.
W Stanach Zjednoczonych zwraca się uwagę, że do incydentu doszło w okresie rosnącego napięcia w stosunkach z Rosją. Atmosferę pogarszają między innymi amerykańskie plany umieszczenia w Polsce i Czechach baz tarczy antyrakietowej.