Tak przynajmniej twierdzą sami Rosjanie. Dzisiaj rozpoczęło się wycofywanie sił pokojowych - oświadczył zastępca szefa rosyjskiego sztabu generalnego generał Anatolij Nogowicyn. Ale do takich deklaracji świat podchodzi ostrożnie, bo Rosjanie już wiele razy „wycofywali” się z Gruzji lub „ich tam wcale nie było”.

Wczoraj prezydent Rosji, ponaglany przez przywódcę Francji, obiecał, że dziś popołudniu rozpocznie się odwrót armii rosyjskiej z Gruzji. Przed południem gruzińskie władze oświadczyły, że wbrew obietnicy prezydenta Dmitryja Miedwiediewa, Rosjanie nie wycofują swoich wojsk. Tamtejsza telewizja pokazała co prawda kolumnę pancerną, ruszającą na północ z miasta Senaki, ale jednocześnie inne oddziały wyruszyły z miasta Kaszubi, kierując się wgłąb kraju.

W co gra Rosja

Czy Rosja gra z Zachodem w kotka i myszkę? Czy Zachód może w ogóle wierzyć Kremlowi? Politolog Marek Żmigrodzki z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie wzrusza ramionami i mówi: oczywiście, że nie:

Rosjanie specjalnie opóźniają wymarsz i niszczą co popadnie, bo chcą jak najbardziej osłabić Gruzję - zaznacza naukowiec.

Profesor Żmigrodzki dodaje, że dlatego Zachód obecnie nie dysponuje skutecznymi środkami nacisku na Rosję.

Ta zaś nie ustaje w pogróżkach. Miedwiediew ostrzegł, że jakakolwiek agresja wobec obywateli rosyjskich spotka się z "miażdżącą odpowiedzią". Niech nikt nie sądzi, że można bezkarnie zabijać naszych obywateli, nigdy na to nie pozwolimy - powiedział Miedwiediew. Jego retoryka to już nieskrywane groźby wobec tych krajów byłego ZSRR, które posiadają mniejszość rosyjską, a które próbują wyrwać się z objęć Kremla. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM Przemysława Marca:

Rosja zaatakowała na początku sierpnia Gruzję pod pretekstem obrony swoich obywateli w Osetii Południowej.