Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że skoro UE nie chce realizacji gazociągu South Stream, to oznacza, że nie zostanie on zrealizowany. Ponadto Putin wytknął Komisji Europejskiej "niekonstruktywne stanowisko" w sprawie South Streamu. Tymczasem eksperci rynku energetycznego oceniają, że rezygnacja z realizacji projektu gazociągu jest typową zagrywką Rosji, która ma stać się "zimnym prysznicem" dla Brukseli.
Na wspólnej konferencji prasowej w Ankarze z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem Putin wskazał na niechęć Komisji Europejskiej do zagwarantowania zielonego światła dla projektu zaopatrzenia południa Europy w gaz via Bułgaria z pominięciem Ukrainy.
To koniec. Projekt jest zamknięty - powiedział także przebywający w Ankarze szef rosyjskiego koncernu Gazprom Aleksiej Miller, odpowiadając na pytanie dziennikarzy o to, czy będzie jakaś ostateczna decyzja w sprawie gazociągu South Stream.
Putin podkreślał na konferencji prasowej, że w obecnych warunkach Rosja nie może realizować projektu, m.in. dlatego, że dotychczas nie uzyskała zezwolenia od Bułgarii na wejście z budową do strefy ekonomicznej tego kraju. Prezydent Rosji zapowiedział przekierowanie rosyjskich źródeł energii w inne regiony świata, możliwe przyspieszenie realizacji projektów dotyczących gazu skroplonego.
Ekspert rynku energetycznego Tomasz Chmal stwierdził w rozmowie z PAP, że za decyzją Rosji dotyczącą rezygnacji z realizacji projektu prawdopodobnie stoją przede wszystkim kwestie finansowe, gdyż Rosja ma obecnie większe problemy niż troska o zaopatrzenie - szczególnie południowej Europy - w gaz.
Kolejnym motywem może być pokazanie, kto nadaje ton dyskusjom energetycznym w UE i podejmuje decyzje, a także chęć skłócenia Europy - dodał. Dla tych, którzy byli mocno nakręceni na ten projekt, czyli m.in. Włoch, Austrii i Węgier, to bardzo zła wiadomość. Na południu Europy dominuje bowiem narracja, iż South Stream jest koniecznym projektem, by zaspokoić zapotrzebowanie Europy w gaz i uniezależnić się od tranzytu przez Ukrainę - mówił.
Tymczasem - jak wskazał Chmal - część krajów Starego Kontynentu, w tym Polska wskazywały, że projekt ten pogłębiałby tylko uzależnienie Europy od dostaw gazu z Rosji i zwiększał jej pozycję monopolistyczną.
Ja tej decyzji nie żałuję. W mojej ocenie należy zmniejszać dostawy błękitnego paliwa z jednego kierunku i budować inne rozwiązania, bo południowy szlak dostaw gazu jest potrzebny. Projekt Nabucco był dobrym projektem, niestety Europa w swoim marazmie nie była w stanie doprowadzić go do szczęśliwego końca. Być może po pogrążeniu projektu South Stream temat Nabucco powinien wrócić na europejską agendę - stwierdził Chmal.
Z kolei w ocenie eksperta rynku gazowego Andrzeja Szczęśniaka rezygnacja z projektu gazociągu jest klasycznym zagraniem Rosji, która w pewnym momencie twardo stawia warunki.
W mojej ocenie to taki rosyjski zimy prysznic na Brukselę, który wyzwoli w krajach, które mogłyby skorzystać na South Stream większą determinację, by bronić tego projektu - powiedział PAP.
W ostatnich miesiącach Unia Europejska oraz USA bardzo intensywnie blokują South Stream, co jest oczywiście związane z sytuacją na Ukrainie. To polityka wbrew interesom bezpieczeństwa energetycznego dostaw gazu do Europy - ocenił.
Jak tłumaczył, Ukraina, przez którą tłoczone jest błękitne paliwo na zachód Europy, jest ciągle punktem zapalnym, a dostawy paliwa są cały czas zagrożone. Blokowanie alternatywnych dostaw gazu jest więc sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa dostaw - podkreślił. Mamy tu do czynienia z klasycznym zagraniem Rosji i myślę, że będzie ono skuteczne, a South Stream powstanie - powiedział.
Mający liczyć 3600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii.
Komisja Europejska zgłaszała poważne zastrzeżenia do projektu, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją są sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE.
W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu. W opinii KE umowy te dają nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych. South Stream miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę.
(mal)