Dwóch marynarzy zginęło w pożarze na rosyjskim okręcie podwodnym o napędzie nuklearnym na Morzu Barentsa. Ogień szybko ugaszono, nie ma niebezpieczeństwa radioaktywnego wycieku.
Do wypadku doszło w nocy, gdy atomowy okręt „Św. Danił Moskiewski” patrolował morze w okolicach półwyspu Rybaczij, w pobliżu granicy Rosji i Finlandii. Pożar wybuchł w przedziale elektryczno-mechanicznym. Władze zapewniły, że natychmiast zadziałały urządzenia wstrzymujące pracę reaktora. Przedstawiciel Greenpeace potwierdził, że na razie nie widzi zagrożenia radioaktywnego.
Oprócz dwóch zabitych członków załogi, ucierpiał jeszcze jeden marynarz, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przyczynę wypadku było prawdopodobnie zwarcie, sprawę wyjaśni prokuratura. Na pokładzie okrętu są dwa reaktory atomowe i rakiety samosterujące dalekiego zasięgu, zdolne do przenoszenia głowic jądrowych. Jednostka, należąca do rosyjskiej Północnej Floty, została odholowana do bazy okrętów podwodnych w Widiajewie, w pobliżu Murmańska.
W tym garnizonie stacjonował też atomowy okręt podwodny "Kursk", ktory zatonął 12 sierpnia 2000 roku. Z powodu nieudolności rosyjskich władz zginęła wtedy cała załoga, 118 osób. O stanie rosyjskiej floty nasz reporter Adam Kasprzyk rozmawiał z Jackiem Krzewińskim z Centrum Techniki Okrętowej.
„Danił Moskiewski", oznaczony symbolem K-414, to okręt podwodny przeznaczony do zwalczania innych okrętów podwodnych. Jest to stosunkowo nowa jednostka – do służby weszła w grudniu 1990 roku. Załoga liczy 102 osoby.